Drabina do Raju (Słowackiego) czyli wąwóz Piecky

 Po kilku dniach majówkowego wędrowania tu i tam 😉nadeszła pora powrotu do domu...Ale strasznie ciężko wraca się do cywilizacji, po godzinach spędzonych na wdychaniu górskiego powietrza, odkrywaniu ciekawych miejsc, obcowaniu z przyrodą, która w tym roku lekko zaszalała i w krótkim czasie zakwitło wszystko co zakwitnąć miało w kwietniu i maju.


Żeby jakoś złagodzić ten bolesny moment powrotu, postanowiliśmy zahaczyć o Słowacki Raj. Andrzej z błyskiem w oku i dziką satysfakcją stwierdził, że Wąwóz Piecky na pewno będzie baaaardzo mi się podobać. 



                                                             Drabina do Raju 😉

Lekko zaniepokojona jego przekornym uśmiechem, siedziałam w samochodzie wpatrzona w nawigację, co by nie przeoczyć jakiegoś zjazdu z autostrady. Na szczęście słowackie drogi są doskonale oznakowane i jeśli coś nie rozproszy mojej uwagi (a pokus po drodze nie brakuje...te wszystkie zabytkowe kościoły, kasztele ...) to na ogół dojeżdżamy bezproblemowo do celu 😀 

Pila 

Celem był parking w miejscowości Hrabušice – Pila. Niewielkich zresztą rozmiarów, ale samochodów na nim też nie było dużo. Akurat ten wąwóz nie jest oblegany przez turystów...hmmmm ❔Ciekawe dlaczego ❓

                 
                                                            Pila - bardzo urokliwa osada 

Na żółty szlak wchodzi się od razu z parkingu. Parking jest płatny (aktualne ceny tutaj ). Trzeba zakupić również bilet wstępu do Słowackiego Raju (sprawdź cenę tutaj)



Idziemy przez chwilę pomiędzy ładnymi drewnianymi domami. Ale już za moment nasz żółty szlak skręca w stronę lasu i mamy pierwszą drewnianą kładeczkę.  


Park Narodowy Słowacki Raj jest jednym z dziewięciu parków narodowych Republiki Słowackiej. Ten akurat wyjątkowo obfituje w atrakcje. Wyznakowano tutaj około 300 km szlaków pieszych prowadzących przez niezwykle urokliwe rokliny z wodospadami, pionowymi skalnymi ścianami i bardzo bogatą przyrodą. No i oczywiście, żeby się po tych szlakach przemieszczać tu i ówdzie (dość gęsto 😉) poprzyczepiano do skał drabiny, stupaczki i łańcuchy. 


Tuż po wejściu do lasu w oczy i obiektyw rzuciły nam się złote pełniki alpejskie 😍


" Róża górska" to inna nazwa pełnika. Faktycznie kwiaty wyglądają jak nie do końca rozwinięte żółte różyczki. 




Biała Dolina 





Ścieżka wiedzie wzdłuż strumienia, przez szeroką Białą Dolinę, delikatnie wznosząc się pod górę.


Od samego początku towarzyszą nam "mydelniczki" czyli metalowe podesty przymocowane do skały nad wodą. 

 
Oraz niezliczona ilość drewnianych kładek w różnym stanie zachowania.


Idzie się bardzo przyjemnie. Co chwilę zatrzymują nas kępy pełników, powalone kłody drzew, przejrzystość strumyka, promień słońca padający przez liście ....To najcudowniejsze chwile, kiedy czas jest nielimitowany a wszystko w około warte zatrzymania w kadrze 📷


Majowe słoneczko mimo dość wczesnej pory całkiem nieźle przygrzewa.


Woda w potoku jest krystalicznie przejrzysta wręcz niewidzialna ...



Jak widać, szlak prowadzi po prostu korytem górskiego strumienia 😀



Na pewno na brak urozmaicenia nie można narzekać 😂 a umiejętność balansowania na mokrych kłodach jest często niezbędna. 


Przydaje się też fachowa ocena stabilności kamieni 😂.

Trochę jak w grze komputerowej ...jak źle wybierzesz, lądujesz w wodzie 😆czystej ale bardzo zimnej i mokrej 😉

Stredné Piecky.



W zacienionym wąwozie kwitnie niewiele roślin. Tym bardziej wzrok przyciągają różowe kwiatki zarzyczki górskiej. 


Zarzyczka górska -
naeży do rodziny pierwiosnkowatych.  W Polsce jest gatunkiem rzadkim, natomiast na terenie Słowacji występuje dość licznie, w niektórych miejscach masowo. W Polsce objęta ochroną


Dolina wznosi się coraz bardziej, przestrzeń staje się coraz węższa, a skalne ściany rosną w górę, budząc respekt i podziw. 



Zaczęłam się już zastanawiać, dlaczego ten szlak jest określany jako trudny ...Przecież jak do tej pory nic takiego nie było. Trochę podestów i drewnianych kładek ... 

I tak mniej więcej po pół godzinie wędrowania wyrasta przed nami Wielki Wodospad i....równie wielka drabina prowadząca na jego próg 😱


Wielki Wodospad jest najwyższym ze wszystkich wodospadów w Słowackim Raju. Spada z 13-metrowego progu, który pokonać można tylko przy pomocy tej niezbyt stabilnie wyglądającej, mocno odsadzonej od ściany, pionowej drabiny dodatkowo lekko zardzewiałej i wilgotnej od kropel wody. 


Jest to najdłuższa żelazna drabina w całym Słowackim Raju. I oczywiście już wiem skąd ten lekko kpiący uśmiech pana przewodnika, kiedy proponował akurat tę roklinę 😝


Drżącymi rękoma pstrykam Andrzejowi kilka fotek, ale wzrok ucieka mi w kierunku drabiny, przytwierdzanej do podłoża, kilkoma wątłymi kątownikami. 


Krótka chwila zawahania i stawiam buta na pierwszym szczeblu. I na następnych...nie myślę, nie patrzę nigdzie dalej niż kilka centymetrów przed siebie, żeby złapać kolejny szczebel.

 Jeszcze nie wiem, że na końcu czeka kolejna niespodzianka. Będąc już na wysokości 13 metrów nad ziemią, trzeba złapać się skały i zrobić spory krok na metalową półeczkę i jednocześnie złapać się łańcucha. 

No, cóż...jak ktoś lubi mieć tętno 250 uderzeń na minutę 😉to polecam 
Szlak jest jednokierunkowy i jak już wejdziemy przez tą "rajską" drabinę nie ma odwrotu. 



Piecky 



Po pokonaniu siebie, swojej wyobraźni oraz 14 metrowej drabiny wchodzimy do rokliny Piecky.


Tutaj od samego początku czekają nas drewniane kładki, ubezbieczone łańcuchem, prowadzące pomiędzy skalnymi ścianami. 

Coraz bardziej się mi tutaj podoba. Dzikość krajobrazu i nieokiełznany rwący górski potok dudniący o skały tworzą niezwykły klimat. Mam wrażenie, że jakakolwiek cywilizacja oddalona jest o setki kilometrów ...


"Dziki" strumień Pilanka 


Drewniane deseczki kładek są mokre od wszechobecnej wilgoci i łańcuch naprawdę się przydaje. 



Patrząc na te wszystkie kłody przyniesione przez wodę, wyobrażam sobie, co musi się tutaj dziać podczas intensywnych opadów deszczu lub wiosennych roztopów.

Cały czas idziemy do góry, i im wyżej tym kanion staje się węższy. 


W drodze napotykamy kolejny urokliwy, mały wodospad. 


Oraz całkiem sporą grotę. Stojąc przy niej od razu przypominam sobie podobne zdjęcie z Zadielskiej Doliny i efekt końcowy 😂 ( o Dolinie Zadielskiej przeczytasz  tutaj


Po mniej więcej pół godzinie zachwytów nad dzikością i urokiem kanionu docieramy do kolejnego wodospadu ( i kolejnej drabiny) 


                                                         Wodospad Tarasowy -widok z dołu 

Wodospad Tarasowy i drabina, ale już niższa i jakoś tak bliżej skały przytwierdzona 😀,ale wcale to nie oznacza, że jej pokonanie jest proste. Bo jednak jest jakoś tak przestrzennie i lufiasto a szczeble mokre i śliskie. 

Obowiązuje ta sama metoda: wzrok skupiony na stopniach drabiny 目

Na wodospad napatrzyłam się z dołu, popatrzę jeszcze z góry ..inne perspektywy sobie podaruję 😂



                                                Wodospad Tarasowy - widok z góry 

Andrzej nie ma problemu z rozglądaniem się na wszystkie strony stojąc na kilkumetrowej drabinie, dzięki czemu dysponuję całkiem pokaźną ilością zdjęć wodospadu spływającego po poszczególnych tarasach 😍 




Uwielbiam patrzeć jak spieniona woda rozbryzguje się o mokre skały albo wiruje w wyżłobionych baniorach. Jest w tym jakaś niesamowita energia, która w jakiś sposób mi się udziela. 


Górną część wodospadu pokonuje się po "stupaczkach". Te metalowe podeściki, popularnie nazywane mydelniczkami, nie wzbudzają we mnie żadnych emocji. Bardzo wygodnie się po nich chodzi 😀


                                                  Andrzej na "mydelniczkach"😉


Widać kotły eworsyjne, które zostały wyżłobione w skale przez spadający z wysokości strumień.

Niestety, te stupaczki wyprowadzają nas do najwyższej części rokliny, co oznacza  koniec zabawy  😦...chyba odczuwam niedosyt 

 Po 3,5 km wychodzimy na leśną ścieżkę i stabilny grunt pod nogami. Ale to nie znaczy, że wszystkie niebezpieczeństwa za nami , bo zaraz natykamy się na tabliczkę, że tuż za nią zaczyna się terytorium  🐻🐻🐻😱



Hmmm....ja nie planuję wkraczać na ich obszar. Za to interesuje mnie, czy niedźwiedzie umieją czytać i wiedzą, gdzie kończy się ich zakres działania  😏


Osiągamy Piecky Wrch 940 m. - nazwa wskazuje, że jest to jakiś szczyt, ale w praktyce to rozdroże szlaków. Żółty prowadzi do Suchej Beli a czarny którym pójdziemy dalej do Małej Polany na górze Glac. 

Mała Polana - Glac 992 m. 



Dalsza trasa to  leśną ścieżką, która stroma wspina się pod górę. Czuję się nieco zaskoczona, bo nie spodziewałam się dzisiaj kolejnego dnia pokonywania morderczych przewyższeń 😉. Miało być lajtowo 😶

Po przejściu około pół kilometra docieramy do polany w środku lasu, z mnóstwem złotych pełników.




Pięknie tu...na tej Małej Polanie, która wcale taka mała nie jest. 


                                                       Glac 992 m.n.p.m.

Na polanie znajduje się wiata turystyczna. I właśnie tutaj spotkamy dopiero trochę ludzi, po wcześniej przez całą roklinę wystarczyłoby palców u jednej ręki, żeby policzyć spotkanych turystów. 

Kręci się też tutaj lisek. Rudasek zagląda raz z jednej strony raz z drugiej licząc na jakiś łup. 

                    
                                                             Dadzą kanapkę czy nie ???



Przez Małą Polanę lub jej obrzeżem prowadzą  trzy szlaki turystyczne i są dwa skrzyżowania tych szlaków; na górnym i na dolnym końcu polany.  Do tego dochodzą drogi rowerowe i wydeptane w różnych kierunkach ścieżki ...Oznakowanie jak to na słowackich szlakach, maźnięte rzadko i byle gdzie. Orientacyjny chaos. 

Mam nieodparte wrażenie, że chodzimy trochę w kółko ponieważ ścieżka jakoś dziwnie kluczy ...Andrzej sprawdza na GPS i faktycznie jakoś to dziwnie wygląda, ale idziemy w dobrym kierunku.


Widać wybór ścieżki nie tylko nam sprawiał kłopoty i ktoś postanowił WYRAŹNIE zaznaczyć właściwą opcję 😂. Zmieniamy kolor szlaku na czerwony, który ma nas zaprowadzić do rozdroża Palc. 
Biegnie on przez las , nad urwistymi ścianami Wielkiego Sokoła. Trochę się te pięć kilometrów wędrówki lasem ciągnie...


Gdzieś tam w dole płynie Sokol a nad nim piętrzą się skalne ściany ....z drabinami, stupaczkami, łańcuchami. 


Palc - jeszcze pół godziny żółtym szlakiem i będziemy z powrotem w miejscu gdzie, zaczęła się nasza dzisiejsza wędrówka przez "rajski" wąwóz. 


Prosto ze szlaku można wstąpić do niewielkiego baru z całkiem smacznym jedzeniem. Wybór nie jest duży ..ale wyprażany syr i kofola do szczęścia wystarczą (przynajmniej w tamtej chwili😉) 

To moja druga roklina "zaliczona" w Słowackim Raju i na pewno nie ostatnia. Podoba mi się ten eden coraz bardziej 😁

Na pewno szlak nie jest dla każdego. Osobom wrażliwym na ekspozycję, nie mającym wcześniej kontaktu ze sztucznymi ułatwieniami (drabinki, łańcuchy, klamry, podesty) zdecydowanie nie polecamy tego szlaku. Szlak przez Piecky jest jednokierunkowy. Drewniane kładki, drabinki, stupaczki są mokre i śliskie nawet przy ładnej pogodzie, ze względu na wilgoć w kanionie, dlatego odpowiednie obuwie to podstawa (trampki, tenisówki, sandały- wykluczone). Niektóre fragmenty szlaku prowadzą korytem strumienia i przy większym stanie wody powrót w suchych skarpetkach może być niemożliwy. Ale jest tak pięknie, że nawet nie zauważycie, że chlupie wam w butach 😍

Kliknij -  Nasza trasa 


Następny będzie ....?





Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Siwy Wierch - wędrówka wśród skał i kwiatów

Zamek Jasenov -warownia na krańcach Wyhorlatu

Rohacz Ostry i Rohacz Płaczliwy - "Orla Perć" Tatr Zachodnich część I