To było to. W ciągu kilku chwil już wiedziałam, co chcę zobaczyć (oczywiście chciałam dużo więcej niż jest to możliwe w ciągu 48 godzin z których kilka godzin to dojazd, no i parę na sen również trzeba było zmarnować 😉) Plan powstał błyskawicznie, został obopólnie zaakceptowany. Zostało tylko zarezerwować nocleg (przypadek zadecydował, że znaleźliśmy pensjonat idealny) i czekać na sobotę.
Zadielska Dolina
Pierwszym naszym punktem w sobotę była Zadielska Dolina. Według mapy jakieś 3 i pół godziny drogi. W sobotni poranek malutkie słowackie miejscowości przez które przejeżdżaliśmy, wyglądały jak bezludne. Dopiero bliżej Koszyc, widać było jakieś życie. Najczęściej grupki Romów, ciekawie się nam przyglądające. I w sumie to mnie nawet nie dziwi, bo GPS poprowadził nas przez takie boczne drogi i osady, że samochód na obcych rejestracjach musi tu być jakimś kuriozum. Po minięciu Koszyc krajobraz zaczął się zmieniać. Pojawiły się planiny, czyli płaskowzgórza, charakterystyczne dla Słowackiego Krasu. Kiedy na stożkowatym wzgórzu pojawiły się spore ruiny zamku Turniańskiego, już byliśmy pewni, że wybór był dobry. (zamek był w planach zwiedzania, które niestety musiały ulec modyfikacji).
Zamek Turniański widziany z drogi.
Z daleka również widać Zadielską Tiesńavę.
Wysokie skały i wąska dolina pomiędzy nimi wyglądają imponująco.
Dojeżdżamy do miejscowości Zadiel. Tutaj rozpoczyna się i kończy ścieżka przyrodnicza prowadząca przez Dolinę Zadielską na Zadielską Planinę i z powrotem do Zadiela.
|
Parking i wejście do Zadielskiej Doliny. |
Zadiel przywitał nas iście letnią temperaturą, choć po drodze raczej towarzyszył nam już jesienny chłód. Po szybkiej zmianie garderoby na cieńszą, krótszą i bardziej przewiewną ruszyliśmy pomiędzy skały.
Nasza dzisiejsza trasa czyli zielony naućny' chodnik Zadielska Tiesnava
Wąwóz Zadielski to typowa dolina krasowa, o długości około trzech kilometrów. Leży pomiędzy Płaskowyżem Zadielskim a Płaskowyżem Górnego Wierchu. Powstał w wyniku intensywnej, erozyjnej działalności potoku Blatnica. (Blatny)
Potok Blatnica i piękne skały pomiędzy, którymi prowadzi szlak .
Skalne ściany nad doliną miejscami mają wysokość 300 metrów i zbliżają się do siebie na szerokość 10 metrów. Nie do końca mogliśmy podziwiać skalne ściany, gdyż bujna jeszcze o tej porze roku roślinność sporo zasłaniała. Ale gdy opadną liście z drzew, widoki z dołu muszą być niesamowite.
Sama dolina jest łatwo dostępna, gdyż szlak i ścieżka przyrodnicza prowadzą wygodną asfaltową dróżką.
Wszechobecna zieleń a gdzieś tam wysoko wystają białe szczyty skał, trudne do uchwycenia w kadrze
Andrzej dokonuje szczegółowej dokumentacji 😉
Jeden z przystanków na ścieżce przyrodniczej
Wąskie przejścia pomiędzy skałami nazywane Rajską Bramą
Niewielka kaskada na potoku Blatnica
Trudno sobie wyobrazić, że taki niewielki potok wyżłobił taką głęboką dolinę, ale wystarczy porozglądać się dookoła i widać, że nie zawsze tak grzecznie sobie płynie po kamyczkach. Miejscami mocno zniszczona droga, oberwane brzegi i naniesione z prądem potężne kłody oraz głazy ,świadczą o tym, że Blatnica potrafi nieźle narozrabiać i bywa w niej dużo więcej wody.
Skalne ściany górujące nad wąwozem robią ogromne wrażenie
Andrzej ! Zrób mi tego dzwonka ...😀
( zdecydowanie zdjęcia kwiatów w wykonaniu Andrzeja to mistrzostwo 😍)
Dzwonek karpacki - występuje tylko w Karpatach, ale w tych po za granicami Polski
To zdjęcie, wieczorem kiedy je zobaczyłam doprowadziło mnie do ataku śmiechu. Nieświadoma efektu końcowego, zażyczyłam sobie fotkę, przy skalnej szczelinie. Myślę, że nie trzeba dużej wyobraźni, żeby tu zobaczyć wielką ........ a mnie przy niej 😂😂😂
Pan od kompromitujących fotek 😆
Dolina obfituje w bardzo bogatą roślinność górską i stepową z licznymi reliktami oraz endemitami. My byliśmy bardzo późnym latem, kiedy większość roślin już przekwitała, ale miesiąc, dwa miesiące wcześniej tutaj musi być niesamowicie.
Języcznik zwyczajny - zwany jelenim językiem. Paproć wpisana w Polsce na Czerwoną Listę roślin zagrożonych.
Najważniejsze to się mocno przyczepić 😉 Skaliste podłoże "zmusza" drzewa do "kreatywności"
Zadielska Chata
Szybkie przeliczanie czasu, odległości i możliwości 😉- decyzja końcowa idziemy do Zadielskiej Chaty
Tylko gdzie ona jest, bo to co pokazują drogowskazy jakoś nie zgadza się z naszym wyobrażeniem o schronisku. Trochę na wyczucie idziemy kawałek dalej i jest ....
Zadielska Chata to knajpka do której można dojechać samochodem z miejscowości Bôrka albo dojść tak jak my Zadielską Doliną. Oczywiście wstępujemy na łyk czegoś zimnego.
Tym razem ten piękny, złocisty napój jest mój, gdyż jak zwykle staram się próbować lokalnych wyrobów czyli tym razem piwo GAMBRINUS 10, zresztą wyśmienite a Andrzej niestety po za zamoczeniem ust w moim kuflu, jako kierowca musi zadowolić się też pyszną, aczkolwiek bez procentów kofolą 😋
Takie jak lubię słód, chmiel i woda
Po krótkiej przerwie (jakim cudem już jest tak późno ???) wracamy na naszą zieloną ścieżkę.
Zadielska planina
Za mostkiem ścieżka zaczyna się wspinać do góry. Czeka nas teraz jakieś 300 metrów przewyższenia, żeby znaleźć się na wierzchu planiny.
Tu jesteśmy 😀
Początkowo ścieżka prowadzi przez najzwyczajniejszy las bukowo-jaworowy. Znany nam doskonale z naszych Beskidów. Czuję lekkie rozczarowanie, bo jednak spodziewałam się dużej ilości botanicznych cudowności. Im wyżej tym więcej skał pojawia się pomiędzy drzewami. Dochodzimy do punktu "Na Skale"
Jak widać Andrzeja w doskonały humor wprawiają wszystkie "skały" nawet jeśli nie przekładają się na rodzaj gruntu pod butami 😂
Jeszcze kawałek do góry i wychodzimy na planinę. Takie trochę dziwne wrażenie, bo jak się idzie pod górę, to jakoś tak podświadomie oczekuje się jakiegoś szczytu a tu ...płasko. Schodzimy ze zielonej ścieżki aby podejść kawałek dalej innym szlakiem. Ciekawość pcha nas do przodu, ale rozsądek każe wrócić na "dobrą" drogę.
Zadielska planina
Obszar objęty jest ścisłą ochroną, piątego stopnia, najwyższą na Słowacji. Rośnie tutaj bardzo dużo roślinności kserotermicznej, chronionej również jako zbiorowisko. Mam ochotę poplątać się trochę tutaj. Ale ciemne chmury wiszące gdzieś tam na północy, przypominają nam, że prognozy na dzisiaj nie były za dobre, po za tym coś jest nie tak z czasem. Strasznie szybko tutaj mija 😉. Wracamy na naszą zieloną ścieżkę.
Cały obszar Słowackiego Krasu jest objęty ochroną jako rezerwat biosfery UNESCO, ponadto jest to również Park Narodowy a oprócz tego znajdują się tu rezerwaty ścisłej ochrony. Tylko o tej porze roku po cennej roślinności zostało wspomnienie, przynajmniej na pierwszy rzut oka. Planina dla mnie wygląda jak "krzakostep". Nie ma takiej formacji roślinnej ale to określenie najlepiej oddaje to co zobaczyłam- trawę, miejscami już suchą i drzewa, które miały krzaczastą formę, no po prostu krzakostep 😏
Krzakostep 😉
Niewątpliwie jest to zupełnie coś innego, niż znane nam dotychczas zbiorowiska roślinne. Najwięcej rośnie tutaj dębów i buków właśnie w takiej niskiej, krzaczastej formie. Wypatrujemy dębu burgundzkiego, który tutaj występuje ale jakoś nie możemy na niego trafić.
Zwyczajnych żołędzi nie brakuje. Ja jednak chcę koniecznie zobaczyć te włochate z dębu burgundzkiego.
Buczynowe orzeszki
Punkt widokowy "Na skale". Miejscami spomiędzy drzew widać w dole Dolinę Zadielską.
Ale to nie jest to. Zdecydowanie liczyliśmy na więcej. Idziemy dalej pomiędzy krzakowatymi bukami i dębami. Nagle pojawiają się na ścieżce kamienie. W pierwszym momencie, trudno się zorientować m, że jesteśmy na terenie średniowiecznego grodziska. Dopiero tablica informacyjna przy ścieżce, uświadamia mi jaki kawał historii mamy pod butami.
Pozostałości średniowiecznego grodziska (wału)
W średniowieczu znajdował się tutaj zamek Zadiel. Jeden z największych w Europie i największy na Słowacji. Grodzisko miało 110 hektarów powierzchni !!! Dziś z zamku pozostały jedynie ślady północnego wału .
Okrúhly Laz- skrzyżowanie szlaków i miejsce w którym stał zamek.
Intuicja podpowiada nam, że gdzieś tu musi być jakiś punkt widokowy. Przecież niemożliwe, żeby tej pięknej doliny nie dało się zobaczyć z góry. I nagle ...To zdecydowanie więcej i piękniej niż się spodziewaliśmy 😍
Punkt widokowy znajdujący się na południowo- zachodnim skraju równiny Zadielskiej, zwany Krkavćie skaly,
To było niesamowite. Skały tworzące dolinę, z dołu widzieliśmy w kilku niewielkich odsłonach a tutaj w całej okazałości. Na dodatek rośliny, których tak bardzo mi brakowało po drodze tutaj były wszędzie, nachalnie pchały się pod nogi i przed oczy. To miejsce momentalnie mnie oczarowało, zaczarowało, zawładnęło duszą i umysłem 😲😍💙
Widok na Dolny Wierch w oddali (widoczny potężny kamieniołom) Tam gdzie kończy się wyrobisko jest już granica węgierska.
Wizytówka Doliny Zadielskiej - skała zwana Cukrową głową.
Po drugiej stronie doliny rozciąga się Horny Wrch , którego skalne żebra schodzą do doliny
Widoki z wysokości 600 metrów w dół na białe wapienne skały, pełne zapadlisk, pęknięć i innych zjawisk krasowych są niesamowite 😍😍😍 Na równinie Zadielskiej znajduje się 80 jaskiń i przepaści.
Na zmianę pstrykamy zdjęcia skał i roślin, których tutaj mimo późnego lata jest sporo.
Ożanka górska - rzadko spotykana zimozielona krzewinka. Rośnie na suchych i skalistych piargach. W Polsce można ją spotkać w Pieninach i Tatrach.
Jarząb olszolistny - w Polsce chyba w ogóle nie występuje w stanie dzikim.
Posłonek rozesłany wielkokwiatowy - znany nam już wcześniej z zamku Zborov (jego obecność tam nas zdziwiła bo to roślina górska) posiada charakterystycznie owłosione liście.
Przetacznik kłosowy
Chwila dla reporterów 😂 i dalej do pracy 😉
Zwykły chaber driakiewnik ale za to jaki ładny i zwykły, swojski modraszek 😍
😉 Nawet się wpisałam kolorystycznie w otoczenie
Kolory późnego lata 😍
Słonce co raz wychodziło zza chmur i wtedy biel skał błyszczała jak maźnięta złotą farbą, a drzewa mieniły się odcieniami czerwieni.
Zdjęć zrobiliśmy mnóstwo. Niektórych roślin, dysponując tylko liśćmi nie jestem w stanie zidentyfikować, bo albo są rzadkie albo w Polsce w ogóle nie występują. (ale kiedyś jak będę miała więcej czasu wrócę na pewno do tych nieopisanych). Te najciekawsze zazwyczaj rosną w mało dostępnych miejscach
Do zrobienia niektórych zdjęć przydało się wysokogórskie doświadczenie Andrzeja 😉
A to efekt ...ulubione Andrzeja "skalne róże"
Krakavcie skały - punkt widokowy 600 m.
Czasu tutaj spędziliśmy mnóstwo. I wcale nie chciało nam się stąd iść. Niestety na widziane rano z daleka ruiny zamku Turniańskiego czasu już nie było...
Jeszcze ostatnie spojrzenie i idziemy do Zadiela
Ale to jeszcze nie koniec atrakcji na zielonej ścieżce. O ile do tej pory było łagodnie i trawiaście to teraz po krótkiej chwili, zrobiło się bardzo kamieniście i stromo.
Kierunek Zadiel 😏
Zmiana nawierzchni 😀
Jest późno. Już wiem, że nie zdążymy do pensjonatu na umówioną godzinę. Ale jest tak pięknie. I wszystko jest takie inne ... Staramy się złapać, każdy moment w kadr
Zaczynamy schodzić w dół...Może wysokości wybitnej, te planiny nie mają, za to stromizny niezłe. Trzeba uważać i patrzeć pod nogi, ale jak to zrobić skoro przed oczami mamy TAKIE widoki !
Po lewej Dolny Wrch , przed nim Hrhovske rybniky i Turnianska Kotlina a po prawej Horny Wrch .
Kolejną rośliną , która tutaj występuje w dużej ilości są krzaki derenia dziko rosnące. W Polsce możemy spotkać tylko krzaki derenia świdawy, który ma czarne owoce i choć są jadalne daleko im do czerwonych, aromatycznych owoców derenia jadalnego.
Andrzej już marzy o pysznej dereniówce 😉, niestety wszechobecne tabliczki z napisem Narodna Prirodna Rezervacia studzą nasze zapędy w pozyskiwaniu surowca do produkcji w/w 🍷
Owoce derenia jadalnego 😋
Po drodze udało się nam jeszcze spotkać nieco zmęczonego życiem motyla. Niestety, nie był to największy europejski motyl Pawica gruszówka, który tutaj występuje. .My mieliśmy okazję podziwiać ją rano, w Dolinie Zadielskiej latało kilka pięknych okazów. Niestety tamte nie dały się sfotografować.
Pawica gruszówka- niestety tylko na tablicy
W Zadielu. Nad miejscowością widoczne są skały na których byliśmy.
Za mną lokalny koloryt. Jest tutaj bardzo dużo starych domów z czasów kiedy te miejscowości należały do państwa węgierskiego.
Wracamy do samochodu. Przed nami jeszcze godzina drogi do Gemerskiej Horki, gdzie mamy nocleg. Przez telefon tłumaczę, że na pewno przyjedziemy, tylko się spóźnimy...bo jest tak pięknie. Rozmowy ze Słowakami bywają zabawne, ale generalnie to co najważniejsze udaję się nam przekazać. Po drodze mijamy mnóstwo ciekawych miejsc i od razu układamy plan na dzień następny. W końcu spóźnieni tylko półtorej godziny 😉 meldujemy się w pensjonacie "Skalna róża". Po perypetiach językowych przy wpisywaniu danych osobowych i rzuceniu bagaży w pokoju, idę do pobliskiego sklepu (jedynego w miasteczku) celem zakupu jakiś tutejszych płynnych specjałów i ...po raz kolejny przekonuję się, że Słowacy weekendy traktują poważnie i absolutnie nie pracują. Także, zostaje nam do picia tylko herbata 😂 za to przy stole, gdzie gościł się ambasador USA wraz z małżonką .
Od razu herbata lepiej smakuje 😏
Warunki iście domowe 😉
Nad łóżkiem urocze oryginalne akwarele
Do poczytania w łóżku dostaliśmy materiały o tutejszych atrakcjach a jest ich mnóstwo. Tutaj nie wystarczą dwa dni ...
Komentarze
Prześlij komentarz