Nad Rohackimi Stawami

 Każda chwila  jest właściwa żeby pojechać w góry i każdy pretekst dobry 😉


W Wysokie Tatry przyszła zima. Jeszcze nie taka prawdziwa, ale trochę sypnęło śniegiem i szlaki w wyższych partiach gór  zrobiły się śliskie. Niestety musieliśmy odwołać zaplanowany wyjazd z grupą. Ale zapowiadana cudna pogoda kusiła ....Co prawda jakoś nie bardzo wyjściowo się czułam kaszląc i kichając, ale determinacja Andrzeja i wizja pięknej złotej jesieni w Tatrach zrobiły swoje. Spakowałam plecak i biorąc pod uwagę ewentualność, że skończę na spacerach po dolinkach, pojechaliśmy. Po drodze zgarniając jeszcze jednego górskiego łazika . Nawet nie spodziewałam się jaka górska uczta dla oczu mnie czeka 😍


Nad Rohackim Stawem 

Rohacka Dolina 

Granicę przekraczamy w Chochołowie i po raz kolejny jedziemy przez senne słowackie miejscowości nad którymi górują białe wieże starych kościołów ...Trstena, Hladovka, Vitanová, Oravice i Zuberec. Gór nie widać, bo mglista wilgoć otula wszystko. Nie jestem pewna czy to mgła czy mżawka ale ogólnie patrząc nie wygląda to zachęcająco. Ale magiczna 😉prognoza pogody Andrzeja pokazuje nadzieję na słońce. Dojeżdżamy na parking pod Spaloną, z którego kilka tygodni wcześniej wyruszaliśmy na "Orlą perć" Tatr Zachodnich. (opis tamtego przejścia, znajdziecie tutaj  )
Krótki odcinek idziemy zielonym szlakiem przez rzadki las, wśród porozrzucanych omszonych głazów. Po chwili jesteśmy już przy rozdrożu szlaków. Dalej pójdziemy  jednocześnie czerwonym szlakiem i zielonym náučnem chodnikiem 😉 a tak naprawdę przez 3, 5 km będziemy mieć pod butami asfalt. Aż do Tatliakowej Chaty. 


Póki co szarość ożywia jedynie czerwień polaru Andrzeja i widoczne rude plamy kolorowych liści

I jeszcze  malutkie kwiatuszki goryczuszki orzęsionej, która kwitnie aż do pierwszych mrozów. 

Do Doliny Rohackiej, którą idziemy powoli nabierając wysokości spełzają boczne ramiona Salatynów i Spalonej. 

Górskie zbocza z jesiennymi rumieńcami 😍


Początek października to cudowna pora w górach. Poranne mgły snują się w dolinach, kolorowe plamy jesiennych liści przyciągają wzrok a na szczyty już powoli zaczyna wkraczać zima pudrując skały białym śniegiem .


Zakatarzona, zmarznięta ale szczęśliwa bo w Tatrach 😉

Droga do pierwszego punktu czyli do
bufetu Rohackiego minęła nam "jakoś" 😉 tym razem nie mogę napisać niepostrzeżenie, bo co dla niektórych to nie był najlepszy dzień na pokonywanie przewyższeń 😂 


 Pod Tatliakową Chatą nazwaną tak od nazwiska pioniera turystyki górskiej Jána Ťatliaka.

Andrzej w przypływie dobroci 😂pozwolił nam na chwilę wejść do środka i nawet usiąść 😉

Porządny kufel ciapovanej kofoli przywrócił nieco życia i mocno nadwątlonych sił (choć u każdego z innych powodów 😂) . Po krótkiej przerwie idziemy dalej

Rozdroże szlaków turystycznych – odchodzą tu szlaki na Zabratową Przełęcz, na Banikowską Przełęcz i przez Dolinę Smutną na Smutną Przełęcz.

Tuż za Rohackim Bufetem znajduje się Czarna Młaka znana również jako  Tatliakowe Jeziorko. 



Chmury wciąż nisko snują się pomiędzy szczytami, ale są momenty, że szara zasłona rozsuwa się i na chwilę pokazuje błękit nieba i wierzchołki tatrzańskich szczytów. 


W oczekiwaniu na TEN moment 😉 gdy spomiędzy mgły, na chwilę wyłoni się kawałek błękitu i oświetlony słońcem szczyt 😍




Intensywna zieleń kosodrzewiny przeplata się ze złotymi plamami wyschniętej trawy i rudością jarzębin.


Na naszych oczach dzieje się magia...słońce coraz odważniej wygląda za grubych chmur. I nagle wszystko robi się jeszcze bardziej intensywne...kolory, zapachy, odczucia . Wszystko skrzy się milionami malutkich tęczowych kropelek. Jest tak cudnie, że czuję dreszcze na skórze ...Takie piękno odczuwa się wręcz fizycznie 😍i takie wrażenia już będą mi towarzyszyły do końca dnia ...


Chwilo trwaj ...😉 i jak tu potem wrócić do codzienności 😶


Szlak prowadzący do pierwszego z Rohackich Stawów jest łatwy. To około 500 metrów przewyższenia ale rozłożone na odcinku  prawie 6 kilometrów. Za to widoki, szczególnie jesienią przecudne.


Wał Przedniego Zielonego i biegnący trawersem szlak do Rohackich Stawów .

Kolejne rozejście szlaków. Niebieski prowadzi przez Smutną Dolinę na Smutną Przełęcz  a zielony, którym pójdziemy prosto pod Rohackie Stawy



Każda chwila jest warta zatrzymania w kadrze ....


Zza chmur powoli wynurza się ciemna, postrzępiona grań Rohaczy  obłe kształty Wołowca (po lewej) 


U podnóża Ostrego Rohacza. Przed nami Przednie Zielone 




Jeden z dopływów Rohackiego potoku. Stąd już blisko do pierwszego stawu 

Wielki Staw Rohacki 


Rohackie Stawy są cztery. Leżą na trzech poziomach w Dolinie Rohackiej, w jej górnej części, po orograficznie lewej stronie Rohackiego Potoku, od którego oddziela je wałowate wzniesienie Przednie Zielone ( cóż za adekwatna nazwa 😀) 


Wielki Staw Rohacki zwany również Niżnim Stawem Rohackim leży na dnie kotła polodowcowego na wysokości 1562 m. Jest największym jeziorem w całych Tatrach Zachodnich.  Ma 2,22 ha powierzchni i 7 m głębokości.


Za stawem widać  zbocza Zielonego Wierchu Rohackiego.  Szare jęzory piargów chciwie wyciągają się w stronę stawu. 


Kolorowe zbocza przyglądają się w krystalicznie czystej wodzie. Momentami nie wiadomo co jest prawdziwe a co tylko odbiciem. Dopiero lekki wiaterek, pofalował lustrzaną toń ...co pozwoliło mi na chwilę oderwać oczy od tego hipnotyzującego widoku i zjeść kanapkę 😉


Nie wiem jak dałam radę pójść dalej z tego magicznego miejsca ...Chyba tylko świadomość, że tam dalej są jeszcze trzy takie, oderwała mnie od Wielkiego Stawu Rohackiego 😍



Wielki Staw Rohacki zostaje w dole. Idziemy dalej zielonym szlakiem w stronę drugiego stawu. Górska perć pnie się do góry wśród zielonej kosodrzewiny i złotych jarzębin.



 Nad Rohaczami wiatr rozwiewa kłęby chmur , a słońce oświetla ich groźne, ciemne sylwetki.


 




Takie widoki nie znudzą się nigdy ... Czuję się jak w teatrze. Kurtyna z chmur rozsuwa się na boki i po kolei ukazują się Rochacz Płaczliwy, Rochacz Ostry, Wołowiec. Każdy piękny i majestatyczny. Po chwili kurtyna opada białym welonem zasłaniając szczyty... W końcu chmury znikają całkiem ...


Potężny Wołowiec a z lewej strony Rakoń .


 Od lewej skrawek Wołowca, Jamnicka Przełęcz, Rohacz Ostry i Rohacz Płaczliwy a w dole Niżni Staw Rohacki .

 
W drodze do drugiego stawu.


Jeszcze spojrzenie w tył ...


Pośrednie Rohackie Stawy


Aż trudno uwierzyć, że jak wychodziliśmy na szlak jakieś trzy godziny wcześniej padała mżawka i widać było co najwyżej podnóża gór...


Słońce nad Rohaczami
 🌞

Dochodzimy do kolejnych stawów ukrytych w Rohackiej Dolinie. To Pośrednie Rohackie Stawy. Pierwszy to Mały Rochacki Staw. Najmniejszy z wszystkich. 


Mały Rohacki Staw 



Tuż obok jest zielona tafla Pośredniego Rohackiego  Stawu, w której przeglądają się Wołowiec i Rohacz Ostry i Płaczliwy. 


Za stawem sterczą przyprószone śniegiem Trzy Kopy. A na pierwszym planie dwóch wędrowców z uśmiechem od ucha do ucha 😃, bo w takich okolicznościach uśmiech jest gwarantowany 😉. Po prawej widać ścieżkę prowadzącą do najwyższego stawu. 


Od lewej : Rohacz Płaczliwy, Smutna Przełęcz, Gruba Kopa, Trzy Kopy i na końcu Banówka czyli fragment "Orlej Perci" Tatr Zachodnich. 


W dole widoczne obydwa Pośrednie Stawy Rohackie . Andrzej zapatrzony w Wołowca😉.


Można się napatrzeć do woli, na zapas, bo przejrzystość powietrza jest taka, że widać ludzi na grani Trzech Kop 😉.


Mogę też do woli napatrzeć się na sterczącego Pachoła i nieco niższą Spaloną z granią Skrzyniarek, która niedawno dostarczyła mi sporych emocji 😱. 
Szlak początkowo był prawie pusty, ale im wyżej wchodzimy tym więcej turystów spotykamy w większości idących w odwrotną stronę niż my. 


Napotkany turysta 😉. Gdyby nie czerwone szelki, to myślałabym, że to jeden z tych oswojonych lisów czekających przy szlaku na kanapki 😃

Wyżni Staw Rohacki


Wyżni Staw Rohacki lub inaczej  Zadni Staw Rohacki znajduje się na wysokości 1718 m. Położony najwyżej, otoczony cudnymi szczytami ...ale ilość turystów w tym grupa rozwrzeszczanych istot w wieku szkolnym skutecznie uniemożliwiła podziwianie stawu i okolicy. 



 Nad Wyżnim Stawem Rohackim 



W oddali Wołowiec . W stawie odbija się boczne ramię Trzech Kop- Zielone 


                                

Nie zatrzymujemy się zbyt długo przy ostatnim z Rohackich Stawów. 


W stronę słońca .... i Doliny Spalonej 

Dolina Spalona 


Według Józefa Nyki (taternik, propagator turystyki górskiej oraz autor wielu przewodników z których korzystamy i bardzo cenimy wiedzę w nich zawartą) Dolina Spalona to jedno z najpiękniejszych miejsc w słowackich Tatrach Zachodnich.  


Dolina Spalona. Nad nią po prawej Spalona z widoczną ostrą granią Skrzyniarek a w głębi po środku Pachoł. Po lewej schodzące do doliny boczne ramię Hrubej Kopy. 


Przez mały odcinek szlak zielony i niebieski biegną razem. Potem zielony, którym szliśmy do tej pory skieruje się w stronę Banikowskiej Przełęczy. My zmienimy kolor  na niebieski, sprowadzi nas do drogi w Rohackiej dolinie. 
 

Widok na Rohacką Dolinę. Po prawej potężna Osobita ( kolejna góra, która kusi ...sam wierzchołek jest objęty ochroną ścisłą, a jedyny szlak prowadzi obrzeżami masywu). 


Szlak łagodnie schodzi coraz niżej .


Słońce również jest coraz niżej , jeszcze parę chwil i schowa się za szczytami.  


Bawimy się słońcem, zamykając w kadrach te magiczne momenty, tęczowe rozbłyski ulotnych chwil ....


Magia chwili 💗


A to ten moment, kiedy robisz zdjęcie dnia i słyszysz za plecami ... "odwróć się " 😉 


Zbocza Prednego Zelenego w jesiennej szacie zielono- rudej 😍. 

W zieloności kosodrzewiny i świerków ukryte jest jeszcze jedno maleńkie jeziorko - Zelene pliesko 


Jestem pewna, że wczesnym rankiem, kiedy nie ma tutaj nikogo, w tej lustrzanej wodzie przeglądają się tatrzańskie rusałki ...😉


Hmmm....może nie tylko rankiem...i nie tylko rusałki 😉


Skrzyżowanie szlaków. Do niebieskiego, dołącza żółty z Banikovskiej Przełęczy. Tutaj znajduje się kilka ławek i stoliki.


Czas na ostatnie kanapki. Przed nami jeszcze około czterech kilometrów do parkingu. Wchodzimy w las. W październiku trudno już o rośliny ale ...


Zawsze coś można znaleźć 😉


Na przykład stary pień z mnóstwem fantazyjnych porostów. Mamy tu między innymi sterczące do góry wyrostki chrobotka strzępiastego i kielichy chrobotka kieliszkowatego. 

Przechodzimy koło Wodospadu Rohackiego. Już z daleka słychać jego głośny szum.  Ostatnim razem jak tędy wracaliśmy po przejściu Salatynów, Spalonej i Pachoła nie miałam siły, żeby jeszcze podejść pod wodospad (5 minut od szlaku). Tym razem idziemy. Nie prowadzi do niego znakowany szlak, tylko krótka, wydeptana ścieżka, która zaczyna się obok ławki dla turystów.


Mosteczek prowadzący nad wodospad .
Pod sam wodospad prowadzi strome i śliskie zejście. Oczywiście podchodzę blisko. Zbyt blisko, bo miliony drobniutki kropelek momentalnie osiadają mi na ubraniu i na obiektywie aparatu ...
                          


Przy Niżnym Rohackim Wodospadzie .

Dochodzimy do asfaltowej drogi w Dolinie Rohackiej. Teraz już tylko powrót na parking, ale wzrok i obiektyw ciągle gdzieś jeszcze ucieka w stronę tatrzańskich szczytów ...



I jeszcze goryczuszka orzęsiona upolowana po drodze ..


I znowu za oknami samochodu migają znajome widoki ...tylko zamiast porannych mgieł widać piękne Tatry 





















Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Siwy Wierch - wędrówka wśród skał i kwiatów

Zamek Jasenov -warownia na krańcach Wyhorlatu

Rohacz Ostry i Rohacz Płaczliwy - "Orla Perć" Tatr Zachodnich część I