Granią Tatr Zachodnich - Brestowa. Salatyny, Skrzyniarki i na końcu Pachoł

 Drugi dzień w Tatrach. Wczesna pobudka, bo szkoda każdej minuty. 😉 Podobnie jak wczoraj granicę przekraczamy w Chochołowie. Jedziemy przez jeszcze śpiące słowackie wioski. Niektóre wyjątkowo urokliwe, ze starą zabudową...Dusza rwie się, żeby zaglądnąć do małych wiejskich kościółków i przespacerować się wąską uliczką wśród malutkich domków z kwiatami w ogródkach...Ale dzisiaj góry czekają. Samochód parkujemy na dużym parkovisku Rohacze- Spalena. Zapowiada się ładny dzień, świeci słońce, tylko najwyższe szczyty jeszcze drzemią pod pierzynką z chmur 



  Po wczorajszym "spacerku" na Banówkę, widok działającej kolejki krzesełkowej, niezmiernie nas ucieszył.  Kolejka za całe 7 euro od łebka wywozi nas do Doliny Salatyńskiej na wysokość 1500 m.



Salatyny i Brestowa - czyli łagodna zieleń pod butami 

Podczas jazdy kolejką cały czas miałam przed oczami postrzępioną grań w głębi doliny z charakterystyczną głęboką szczerbą. Pięknie wyglądała. Ale oczywiście pomyślałam sobie, a być może nawet wyartykułowałam na głos tę myśl, że w życiu i za żadne skarby tamtędy nie przejdę. Andrzej pokazywał mi po drodze Brestową (tak miła dla oka zielona kopuła 😉) Salatyny (też nie wyglądały groźnie), pomijając milczeniem niepokojącą mnie szczerbę w grani ...

Górna stacja kolejki , a na środku kadru w głębi widoczna grań z charakterystyczną szczerbą.

 Z górnej stacji kolejki całkiem niedawno wytyczono zielony szlak prowadzący na Przedniego Salatyna . I właśnie tym szlakiem ruszamy w górę. No, może nie od razu, bo początkowy fragment szlaku sprowadza kawałek w dół , a dopiero za chwilę zaczyna się powoli licznymi zakosami wspinać na grań.


 Za nami została Salatyńska Dolina otoczona bocznymi ramionami Salatynów.

Idziemy wśród kosówki. Szczyty jeszcze spowijają chmury. To ten najmniej ciekawy etap wędrówki. Rozglądamy się za jakimiś  roślinami, ale oprócz kwitnącej ciemiężycy zielonej nic interesującego nie widać.



Ciemiężyca zielona  nazywana po słowacku  kychavica. Podobno stosowano proszek z korzenia tej rośliny, który miał powodować kichanie, potwierdzające prawdziwość wypowiedzi. Taka góralska tabaka 😉 Ale tak naprawdę ciemiężyca zawiera bardzo silne trucizny. Bywała używana do różnych tajemniczych a także leczniczych mikstur. Jej wielkie zielone liście spotkamy przy niejednym górskim szlaku. W Bieszczadach występuje jej biała odmiana. 


Punkt widokowy przy szlaku. Ale póki co widoki mocno ograniczone. Za to kaptur na głowie sugeruje, że dość mocno wieje. 

Ostatnie metry przed wierzchołkiem. Tutaj zmieniamy kolor szlaku na niebieski. Szczyt jest oświetlony słońcem, ale poniżej kłębią się białe obłoki. 

Wreszcie jest pierwszy tego dnia szczyt Predný Salatín 1624 m.

To północno- zachodni grzbiet Brestowej. Podobno można stąd podziwiać rozległe widoki na Tatry Zachodnie i Wysokie, na doliny Rohacką i Zuberską, my ...no cóż , musieliśmy zadowolić się widokiem na najbliższe otoczenie 😄


Salatyn Przedni 1624 m.n.p.m. 


Widoki 😂

Ale wystarczył silniejszy podmuch wiatru, aby krajobraz zaczął się zmieniać. Spod gęstych chmur błysnęło słońce i nadzieja, że jednak widoki będą 😀


Trochę słońca 🌞

 Niebieski szlak na Brestową biegnie sobie przyjemnym trawiastym grzbiecikiem, gdzie, nie gdzie pokazuje się trochę skały. Gdzieś mi tam w głowie kołacze myśl, że wczoraj też się przyjemnie zaczynało ...Ale przynajmniej już drugi dzień nie boli, tak jak to było na początku przygody z Tatrami Nie odczuwam zmęczenia po wczorajszej trasie. No, może ciut. 


Szlak na Brestową i ona sama jeszcze lekko "zachmurzona"

Oboje z Andrzejem rozglądamy się nie tylko po szczytach, ale równie często po trawie i skalnych półkach w poszukiwaniu ciekawych okazów botanicznych. Tym razem wypatrzyliśmy w trawie starca krainskiego. Dość rzadką roślinę, o charakterystycznych grubych, szarawych i pokrytych meszkiem liściach. 


Starzec kraiński - występuje w piętrze turni i na dodatek często w miejscach eksponowanych. Jego intensywnie żółte kwiaty mają za zadanie wabić owady. 



Żółte kwiaty starca kraińskiego 

Ciężkie chmury unoszą się coraz bardziej do góry, odsłaniając dalszą część naszego szlaku .To jest niesamowite jak szybko w górach zmienia się pogoda.   


Spod chmur ukazuje się to co jeszcze dzisiaj przed nami...


Dzwonki alpejskie - barwne plamy w zieleni traw 

I jest Brestowa 1934 m. Jest za niska aby ją dołożyć do kolekcji dwutysięczników, ale niewiele jej brakuje. Natomiast wystarczająco wysoka aby szczyt był dzisiaj w chmurach😉 


Na Brestowej 1934 m. 

Brestowa to szczyt zwornikowy dla całej grupy Salatynów. My przyszliśmy bocznym ramieniem Skrajnego Salatyna , które rozdziela dwie doliny Rohacką i Salatyńską. Dalej pójdziemy czerwonym szlakiem główną granią. Szlak od razu ze szczytu dość ostro opada w dół do Skrajnej Salatyńskiej Przełęczy 1870m. 



Szlak z Brestowej w kierunku Salatyńskiego Wierchu 


Pszczoła alpejska 😉😂 ( za nim mnie poprawią pszczelarze...to nie ma takiej rasy pszczół, są alpejki, podobno bardzo pracowite, ale jaka tutaj siedzi na starcu kraińskim, nie wiem ) 


Na Salatyńskiej Przełęczy ( Andrzej zapewne patrzy na Siwy Wierch ) 


Zadnie Kotliny czyli najwyższa część Doliny Bobrowieckiej 


Przed nami Salatyński Wierch 

Idziemy przez Skrajną Salatyńską Przełęcz. Ludzi, jak to na słowackich szlakach, spotkamy nielicznych. Cisza i zachwycające widoki to coś, co gwarantują w większości szlaki w Słowackich Tatrach i to co nas najbardziej w nich urzeka 😍 

Wędrujemy bardzo wygodną szeroką ścieżką, po obydwu stronach zielona trawka, przed oczami coraz ładniejsze widoki. Chmury unoszą się do góry, miejscami pojawiają się słoneczne plamy ...Nawet pomyślałam sobie, że to miło ze strony Andrzeja, że na drugi dzień zaplanował taki lajtowy szlak 😀 I jak zwykle nie znałam wcześniej jego planów , więc czekała mnie spora niespodzianka ....


Z tyłu za mną Brestowa i Przedni Salatyn .


Słoneczne plamy w dolinie Rohackiej 


Przykryty chmurami (na szczęście) dalszy ciąg naszego szlaku 

Salatyn 2048m to ostatni od zachodu tatrzański dwutysięcznik. Cały wierzchołek pocięty jest rowami grzbietowymi.

Miejsce noclegowe klasy lux dla koneserów 😂 z wyjątkowymi widokami i górskim powietrzem gratis . 



Mamy pierwszego dzisiaj dwutysięcznika - Salatyn 2048 m. 
Na szczycie robimy krótką przerwę na małe co nie co i na podziwianie widoków. Pogoda zdecydowanie się poprawia i widoki są cudne 

Doskonale widoczny Siwy Wierch - szczyt będący zakończeniem Tatr 

Niezmiennie zachwycają mnie przekwitnięte sasanki. Ich rozczochrane, lekko różowe główki mają jakiś nieodparty urok 😍. Widać już przebarwiający się na czerwono sit skucina, który jesienią nadaje tatrzańskim szczytom rumieńców 

Serio ??? 😲 To ten ostatni na końcu jest naszym celem ???!!! 

Widoki z Salatyńskiego Wierchu są  piękne. Ale nie jestem pewna, czy chciałam zobaczyć dalszą część naszej trasy. Tutaj Tatry Zachodnie zaczynają bardziej przypominać Tatry Wysokie. Widać postrzępioną i wąską grań Skrzyniarek, dalej równie skalista i groźna Spalona oraz nie lepszy Pachoł.

Przełęcz pod Dzwonem, Skrzyniarki i Spalona Kopa -czyli robi się ostro 


W dole Przełęcz pod Dzwonem lub inaczej Zadnia Salatyńska Przełęcz a za nią wąska i skalista grań Skrzyniarek, wyprowadzająca na Spaloną Kopę i gdzieś tam w oddali Pachoł. Trochę daleko, ale wiedziałam, że to nie odległość będzie problemem....


Oświetlone słońcem  Salatyńskie Doliny przedzielone bocznym ramieniem Salatyna. 


Czyżby to właśnie ten moment kiedy padły słowa " zabijesz mnie później" 😂 bo już wiedziałam...nie będzie łatwo.. będzie strasznie, przepaściście, skaliście ....


Tak. To jest właśnie ta "szczerba " którą widziałam jadąc krzesełkiem pod górę i myśląc , że żadna siła nie zmusi mnie to przejścia tamtędy ...Jak widać siły nie trzeba 😂 wystarczy Andrzej 😂😂😂

Grań Skrzyniarek a w dole ogromny kocioł polodowcowy Głęboki Worek 

Skrzyniarki to najtrudniejszy do przejścia odcinek na głównej grani pomiędzy Brestową a Banikowską przełęczą. Znajdują się pomiędzy Zadnią Salatynską przełęczą a Spaloną Kopą. Mocno poszarpana, wąska grań z mnóstwem powietrza wokół ...Ciekawsze turnie mają swoje nazwy: Czerwona Skała, Gankowa Kopa czy Dzwon. Prawdę mówiąc w tamtym momencie miałam daleko gdzieś jak się nazywają , zdecydowanie bardziej obchodziło mnie gdzie postawić nogę albo czego się złapać, żeby nie dawać chłopakom z Horskiej Służby okazji do lotu śmigłowcem 

Zachwytu w oczach zdecydowanie nie widać 😂

Przyjemnie już było czyli za nami Salatyny i Brestowa 

Jeden z łańcuchów na Skrzyniarkach za mną ... Na zdjęciu tego nie widać, ale po prawej stronie jest pionowo w dół, zresztą po lewej za skałami też ..

Fragment szlaku przez Skrzyniarki 

Tam gdzie to było możliwe Andrzej wyszukiwał obejścia łagodniejsze niż szlak który prowadził samą ostrą granią . Ale nie polecam tego osobom, bez doświadczenia w górach, ponieważ czasami można się w ten sposób zapchać w naprawdę trudny teren. A wszelkie trawki na stromym zboczu i żwirki są złudną pułapką, czasami śmiertelną. 

Chwila normalności 😉

Widoczna Spalona 2083 m. i Pachoł 2167 m. 

Najbardziej dramatycznych momentów nie ma na zdjęciach... Choć właściwie kiedy dotarło do mnie, że jedyna droga to ta przede mną i muszę ją przejść, to przestałam myśleć o tym, że się boję a zaczęłam skupiać się na tym, żeby jednak nie popełnić jakiegoś głupiego błędu. Kolejny kryzys pojawił się przy kominku ubezbieczonym łańcuchem. Trzeba się były podciągnąć na tym żelastwie, a pod spodem było ..no właśnie nic nie było ..długa droga w dół...Tu się okazała niezbędna pomocna dłoń Andrzeja. Po prostu wciągnął mnie do góry. Idąc wtedy tamtędy obiecywałam sobie, że to ostatni raz, że wcale mnie to nie bawi ...jest tyle innych szlaków, bez łańcuchów i pionowych ścian. No cóż...w zasadzie zdanie zmieniłam już tego samego dnia siedząc na szczycie Pachoła i podziwiając Rohacze, Hrubą Kopę, Trzy Kopy czy bielejący po przeciwnej stronie Siwy Wierch ( wszystkie z łańcuchami i szlakiem prowadzącym po ostrej grani 😏)


  Na Spalonej  ...Za Andrzejem od prawej Banówka, Hruba Kopa, Trzy Kopy i na końcu dwa szpiczaste Rohacze. 

Prawie to samo co wyżej plus po lewej Wołowiec a pod nim Rohackie Stawy 


Banówka - tam byliśmy dzień wcześniej. Przeczytasz o tym tutaj Widać Banikowską Przełęcz i szlak, którym będziemy schodzili w dół ... 

Pachoł 

A przed nami ostatni szczyt dzisiaj (górski 😉, bo szczyt szczęścia w tym dniu osiągnę siedząc w jednym kawałku nad zimną, ciapaovaną kofolą w  Rohackiej Dolinie 😂 ) 

Pachoł w całej okazałości. Jego strome zbocza opadają do dzikiej doliny wypełnionej skalnym rumoszem 

Początkowy kawałek szlaku prowadzi przez Spaloną Przełęcz. Jest tam nielegalne zejście do doliny, omijające Pachoła. Za chwilę  teren znowu robi się mocno eksponowany i skalisty. 

Czerwony szlak na Pachoła 


To wszystko co widać mamy już w nogach ... To drugi dzień wędrówki granią Tatr Zachodnich więc zmęczenie trochę daje o sobie znać. Wydolność organizmu wspomagamy suszonymi daktylami, które "wchodzą " o niebo lepiej niż kanapki. 

Którędy teraz ???

Za szlakiem ... Za mną Spalona Kopa 

Prawie na szczycie 💪

To jest ten niesamowity moment, kiedy już wiesz, że dałaś radę i wśród różnych emocji towarzyszących podczas wchodzenia, zaczyna dominować radość.. Jeszcze zmęczenie nie pozwala na szeroki uśmiech ale on jest gdzieś tam w środku jest ..śmieje się dusza 

Poranne chmury zupełnie znikły, słońce oświetla doliny i szczyty.. Ze szczytu pięknie  widać całą naszą dzisiejszą trasę 


 Pachoł  2166 m. 

Na szczycie jesteśmy zupełnie sami. Andrzej pstryka zdjęcia, ja patrzę ... Widoki są cudne. Tatry Zachodnie, Wysokie, Góry Choczańskie, Tatry Niskie, Mała i Wielka Fatra ..wszystko  w zasięgu wzroku.


 Za mną Liptowskie Morze, a po środku kadru sterczy Wielki Chocz 

Za Andrzejem po prawej Siwy Wierch, który już zapewne  w tym momencie chodzi mu po głowie 😉

W oddali Mała i Wielka Fatra 

A tutaj fragment naszej trasy zrobionej w dniu poprzednim -  Przysłop Jałowiecki i Banówka 


Dla takich widoków warto wstać bladym świtem, rypać pod górę, wisieć na łańcuchu i parę innych rzeczy 😍😀😉
Nawet na szczycie napatoczył się jakiś turysta, dzięki któremu mamy wspólną fotę na moim 25 tatrzańskim dwutysięczniku 🏆

 Na szczycie Pachoła 

W końcu nawet z tak widokowego szczytu kiedyś trzeba zejść. Szlak do Przełęczy Banikowskiej z Pachoła schodzi po mało stabilnym rumoszu skalnym. 


W dole Banikowska Przełęcz.  


Banikowska Przełęcz 2040 m. rozdziela Pachoła i Banówkę. Tutaj znajduje się węzeł szlaków.  Zostawiamy tutaj czerwony, który  dalej biegnie główną granią Tatr Zachodnich przez Banówkę, Grubą Kopę, Trzy Kopy, Rohacze aż na Wołowiec. Dalej pójdziemy żółtym przez przez Dolinę Spaloną, dalej Doliną  Zieloną będącą jej przedłużeniem.

Omieg kozłowiec - po słowackiej stronie Tatr nazywany kamzićnik od kamzika czyli kozicy. Kozice wykopują kłącza tej rośliny zjadając z apetytem i ponoć właśnie jej zawdzięczają niezwykłe poczucie równowagi i zwinność.

Dolina Spalona 

Zbocza Pachoła widziane z doliny 

Doliny w Tatrach są długie. Trzeba to brać pod uwagę przy planowaniu trasy. Na szczęście w dolinach najczęściej rosną ciekawe rośliny i nie mam czasu pamiętać o tym, że powinnam być zmęczona 😂


Goryczka kropkowana - roślina o właściwościach leczniczych. Do dzisiaj na kłączach goryczek (nie tylko kropkowanej) Słowacy wyrabiają różnorakie nalewki. 

Wierzba alpejska  -  tutaj z męskim kwiatostanem. Niewielka płożąca się krzewinka. W Polsce występuje tylko i wyłącznie w Tatrach. 

Miłosna górska i ciemiężyca zielona doskonale komponują się z surowym pejzażem skał 


Zerwa kłosowa oblegana przez trzmiele. 

O ile na szycie Pachoła było pusto, to na szlaku w dolinie pojawiło się trochę turystów, głownie schodzących z Banówki. Ale wciąż było to niewiele, w porównaniu do zatłoczonych szlaków po polskiej stronie. Doszliśmy do kolejnego rozejścia szlaków. Tutaj zdecydowanie była najwyższa pora uzupełnić niedobory kaloryczne i zjeść ostatnią kanapkę z plecaka. 

Rozdroże pod Hrubą Kopą 

Po drodze mijamy odboczkę do Rohackich Wodospadów ale brak wyraźnego entuzjazmu zarówno u Andrzeja jak i u mnie decyduje o pominięciu tej atrakcji. Wchodzimy na asfalt w Dolinie Rohackiej. Śmiesznie się teraz idzie po czymś równym, nie uciekającym spod nóg 😏

  W wolnym tłumaczeni : " Co natura stworzyła niech dobra wola (człowiek) zachowa . W roku 1883 Demian Horar z Podbiela postawił schronisko pod Rohaczem, tym samym dał podwaliny do rozwoju turystyki wysokogórskiej na Orawie." 

Największe botaniczne zaskoczenie dzisiejszego dnia Kruszczyk rdzawoczerwony. Dość rzadko spotykany storczyk. Pewnie na palcach u jednej ręki mogę policzyć ile razy na niego trafiłam w Polsce. A tu sobie rośnie przy drodze, pod barierką. Żeby jeden...gdzie tam. Co kawałek widać ich wysokie łodygi z purpurowymi kwiatkami. 

Kruszczyk rdzawoczerwony do niedawna był pod całkowitą ochroną, obecnie pod częściową. Kolorowe kwiaty wabią owady, ale storczyki nie wytwarzają nektaru. Zanim owad się zorientuje, że został oszukany, zbierze pyłek i poleci do ... następnego oszusta. W ten sposób piękne storczyki, wykorzystują niczego nieświadome owady  do zapylania . Samo życie 😂😂😂

Na a na koniec pyszna i zimna kofola na polanie Adamcula. 


To był drugi, bardzo intensywny dzień w Tatrach. Przed nami jeszcze dwa. Nie pytam Andrzeja co będzie jutro .... Chcę spokojnie spać 😂😉





Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Siwy Wierch - wędrówka wśród skał i kwiatów

Zamek Jasenov -warownia na krańcach Wyhorlatu

Rohacz Ostry i Rohacz Płaczliwy - "Orla Perć" Tatr Zachodnich część I