Przypadek rozdaje karty - Wielki Chocz
W ostatnim roku dość często przejeżdżaliśmy w pobliżu Gór Choczańskich, spoglądając na skalistego Wielkiego Chocza. Oczywiście, z myślą "trzeba na niego wejść" ale bez konkretyzowania planów. Aż los sam za nas zadecydował ....🃏🃏🃏
Nieprzewidziana zmiana planów
Trzeci dzień w Tatrach jak każe tradycja 😂 (i zdrowy rozsądek) powinien być zdecydowanie mniej wyczerpujący od poprzednich. Nie było pobudki bladym świtem i przy śniadaniu zostałam poinformowana, że jedziemy tak jak wczoraj przez granicę w Chochołowie. W GPS mam wpisać Przełęcz Huciańską, która jest granicą Tatr Zachodnich. Z niej właśnie króciutkim, łatwiutkim szlakiem wyjdziemy sobie na Siwy Wierch (nawiasem mówiąc ani on taki krótki, ani łatwy, ale wtedy nie dane mi się było przekonać o tym) W każdym bądź razie w plecaku wylądowała jedna kanapka, butelka z wodą i jakiś batonik niezjedzony dnia poprzedniego. Jadąc w kierunku Zuberca doskonale znaną nam z poprzednich dni drogą, zostaliśmy niedaleko celu w Orawicy zatrzymani przez słowacką policie. Okazało się, że droga jest zamknięta bo mają tam jakieś ??? tu brakło znajomości słowackiego. Ale, oczywiście jest objazd. Tak, wystarczy wrócić się do Trsteny i stamtąd na Zuberzec jechać. Pojechaliśmy. Dzięki temu udało mi się dobrze pooglądać zabytkową wieś Podbiel (nawet dwa razy), bo okazało się, że tam też droga jest zamknięta. W miejscowości Orawski Biały Potok słowacka policja niezmiernie uprzejmie, ale stanowczo nakazała nam zawrócić, wyrażając jeszcze zdziwienie, że nie przeczytaliśmy informacji o zamknięciu drogi, gdzieś tam wiszącej w Podbielu, zapewne na jakimś słupie...No, nie wiem jak mogliśmy jadąc samochodem nie czytać wszystkich słowackich ogłoszeń nasłupnych 😂😂😂
Andrzej na mapach, ja na GPS zaczęliśmy szukać jakieś alternatywy. Godzina zrobiła się już 10 z minutami więc jakiekolwiek ambitniejsze i dalsze odległościowo plany automatycznie brały w łeb. No ale nie można stracić dnia i pięknej pogody. Wyszło nam, że najbliżej jest Wielki Chocz a najkrótszy szlak na niego prowadzi z Wyżnego Kubina, od którego dzieliło nas jakieś 45 minut jazdy.
Wyżny Kubin
Wyżny Kubin i wznoszące się nad nim Tupa Skala i Ostra Skala
Szlak zaczyna się nieopodal, stojącego na wzgórku kościoła. Pod kościołem jest też niewielki parking na którym zostawiamy samochód. Godzina, jak na wyjście w góry jest zdecydowanie późna, dlatego bez ociągania się, robienia zdjęć tabliczek, pomnika, kościoła ( XV w. !!!) bez zastanawiania się ile przewyższenia nas czeka ruszamy w drogę. Mięśnie po dwóch intensywnych dniach w górach, lekko protestują, więc tempo nie jest zbyt szybkie, tym bardziej, że od razu szlak się wznosi. Na początku łagodnie, drogą szutrową, pośród łąk.
Początek szlaku ...W oddali droga, która nas tutaj przywiodła 😉W bagnistym rowie, znajdującym się tuż obok ogrodzenia pod prądem, rosną sobie storczyki. Nie jeden czy dwa ale cała grządka storczykowa z różnymi gatunkami. Miejsce wyjątkowo wilgotne i nasłonecznione. Andrzej robiąc zdjęcia (obok tego nie można było po prostu przejść) przez parę minut czuł się jak w saunie.
Mimo iż, storczyki kusiły urodą to jednak żar lejący się z nieba skłonił nas do szukania cienia. Choć w początkowym odcinku szlaku jest go niewiele. Szlak jest średnio oznakowany. Zdarzały się miejsca problemowe, z rozgałęzieniem dróg, bez właściwego oznakowania. Nie dało się iść szybko. Co chwilę jakiś okaz ze świata roślin przykuwał naszą uwagę.
Kozłek bzowy - występuje w górskich ziołoroślach. Kuzyn kozłka lekarskiego (waleriany)
Widoki już są fantastyczne. Na ostatnim planie po lewej Wielki Rozsutec , szczyt należący do Małej Fatry
1032 m w górę czyli szlak na Wielkiego Chocza
Zasadne - od tego miejsca już nie będzie lekko 😐
Zachęcona tą tabliczką, oczami wyobraźni już widziałam po drodze mnóstwo rzadkich i chronionych roślin ....Niestety szlak prowadzi przez stary bukowo- świerkowy las i o tej porze roku niewiele tu kwitnących roślin. To chyba jeden z najbardziej monotonnych szlaków jakim szłam. Do Strednej Polany przez około dwie godziny po prostu idzie się pod górę, żadnych widoków... za to stromo jak cholera i miejscami trzeba uważać. Nie chciałabym tamtędy schodzić po zmroku, albo po deszczu .
To jest ten moment, kiedy włącza się tryb automatyczny 😀
Zmęczenie z dwóch poprzednich dni plus to wyczerpujące podejście ... Po prostu idziesz do celu. Kiedyś dojdziesz 😏
Jedyne urozmaicenie przy szlaku- niesamowite, stare, powykręcane drzewa
Drapać - polana na której rozgałęziają się szlaki. I jest kawałek płaskiej powierzchni 😉
My po krótkiej kanapkowej przerwie postanawiamy kontynuować wędrówkę szlakiem zielonym. Dłuższym ale prowadzącym przez widokową Stredną Polanę. Tutaj na tej polanie spotkaliśmy pierwszych turystów na tym szlaku.
Zielony szlak to nie była najlepsza decyzja. Chyba niewiele osób go wybiera, bo wygląda na nieuczęszczany. Momentami mieliśmy wątpliwości, czy jeszcze jesteśmy na szlaku. mocno zarośnięty, z wiatrołomami ..zdecydowanie nie polecamy. Jedynym plusem były spore ilości pysznych poziomek.
Doszliśmy do Strednej Polany.
Wreszcie zmiana wystroju 😉 Duża polana z bacówką gdzie można zakupić produkty z owczego mleka. Nie próbowaliśmy, bo jednak presja czasu była silna i na dodatek na niebie pojawiły się groźnie wyglądające chmury. Ale pojawiły się również pierwsze tego dnia piękne panoramy (i całkiem sporo ludzi nie wiadomo skąd, bo "naszym" szlakiem nikt nie szedł a dlaczego nikt to dotarło do nas nieco później. Na dzień "regeneracyjny", wybraliśmy najcięższy szlak 😂)
Trochę zamglony Wielki Rozsutec na ostatnim planie
Powyżej Pośredniej Polany szlak oczywiście nadal pnie się do góry , ale wygląda inaczej. Piętro świerczyny czyli polski górny regiel pozwala na podziwianie odsłaniających się gdzie, nie gdzie widoków.
Kiedy dociera do Ciebie, że do szczytu jeszcze godzina drogi i 350 m przewyższenia 😉
Tutaj doskonale widać dlaczego Słowacja to taki piękny kraj ...Wielki Chocz góry otaczają z każdej strony 😍
Zaczynają się przy szlaku pojawiać wapienne skały i roślinność związana z takim środowiskiem. Klimaty znane z Pienin. I w tym momencie przestaje się liczyć zmęczenie. Bo jesteśmy w botanicznym raju 😍
Goździk lśniący - endemit karpacki, objęty ścisłą ochroną gatunkową, wpisany do Czerwonej Księgi Karpat Polskich jako gatunek wymarły. Na Słowacji rośnie tylko na obszarach chronionych: na Wielkiej i Małej Fatrze, Tatrach Niskich, Górach Choczańskich i w Paśmie Siwego Wierchu.
Pierwszy spotkany rojownik włochaty - roślina przystosowana do życia w suchych środowiskach. Sukulent.
Oset siny - rośnie tylko na podłożu wapiennym w górach. W Polsce znajdziemy go w Pieninach i Tatrach.
Wielki Chocz
Wreszcie....po 1100 metrach przewyższenia ...po kilkukrotnej utracie nadziei, że go dzisiaj ujrzę...po kilku bardzo niecenzuralnych słowach wypowiedzianych w myślach na temat "dnia regeneracyjnego" JEST!!!
Jak widać radość jest ogólna 😁😉
Andrzej jako twardziel absolutnie nie dawał tego po sobie poznać, ale jestem pewna, że ten trzeci dzień w górach też odczuwał. Szczyt, to miejsce gdzie momentalnie w magiczny sposób odzyskuje się (przynajmniej na czas przebywania na nim) wszystkie siły, humor, wigor i zamiast odpoczywać biega się z miejsca na miejsce, żeby WSZYSTKO zobaczyć. Nie inaczej było tym razem 😂
Na pierwszym planie łyszczec rozesłanyNa Wielkim Choczu 👍😀
Obowiązkowo wpis do zeszytu.
Widok na Tatry i Liptovska Mara- największe sztuczne jezioro na Słowacji
Widok na Wielką Fatrę. Po prawej stronie wybitny postrzępiony szczyt to Wielki Rozsutec.
Kotlina Lptowska
Wszędzie góry 😍
Wyżej na Choczu się nie da 😉
W dole Kotlina Orawska a na horyzoncie ledwo widoczna Babia Góra.
Skalne półeczki, kuszą żeby przejść i pozaglądać czy coś tam ciekawego nie rośnie, ale wystarczy spojrzenie w dół, żeby z tego zamiaru zrezygnować.
Urwiste, wapienne ściany Wielkiego Chocza.
Andrzej z widokiem na Wielką Fatrę. Widać Wielki Krywań na którym byliśmy trochę wcześniej.
Nieco zmęczony życiem brodawnik tatrzański zwany przez Słowaków pupavec horski. W Polsce występuje tylko w Tatrach.??? Dżin ??? Ten od spełniania życzeń ??? Sprawdzimy 😮
Najpierw próbował Andrzej. Głaskał dzbanek, wypowiedzieliśmy życzenia (zimne piwo, pieczona kiełbasa i następny szczyt 😂 Chyba jesteśm ludźmi o wyjątkowo mało skomplikowanych potrzebach 😂😂😂 albo to przez tą niewielką ilość kanapek i wody jaką mieliśmy do dyspozycji, bo miało być krótko)
Ja oczywiście również próbowałam wywabić dżina z dzbanka, jednak nie do końca byłam pewna czy tego chcę, bo pamiętałam "Klechdy sezamowe" Leśmiana, gdzie w jednej z baśni dżin wcale nie był pozytywnie nastawiony do wybawiciela 😂
Fotografia zdecydowanie lepiej nam wychodzi niż kontakty z istotami nadprzyrodzonymi 😂
Nawet nie zauważyliśmy, kiedy na szczycie zostaliśmy sami. Późna godzina i widoczne smugi deszczu nad niedaleką Małą Fatrą wypłoszyły innych turystów. Nam trudno było rozstać się z tymi widokami. Więc jeszcze sporo czasu tu spędziliśmy.
Na szczycie Wielkiego Chocza
Bez wątpienia warto wejść na ten szczyt, żeby zobaczyć jedną z ładniejszych panoram w słowackich górach.
Miejscówka z widokiem na majaczące w oddali Tatry.
Przekwitnięta driakiew wygląda jak egzotyczny kwiat.
Jeszcze ostatnie spojrzenia na wierzchołek i trzeba wracać. Zrobiło się zimno.
Wielki Chocz nas urzekł ...Wrócimy tu na pewno 💗
Na koniec Andrzej znajduje dziwną roślinę. Trochę jak macierzanka, ale ponieważ kwiatki są przekwitnięte to kolor nie macierzankowy. Liście jak u macierzanki. Zrywam jeden listek i rozcieram w palcach. Słodki zapach upewnia mnie, że to jednak jakiś gatunek macierzanki. Teraz po przeszukaniu kilku atlasów przyrody i tym podobnych mogę stwierdzić, że to prawdopodobnie macierzanka nadobna występująca głownie na Słowacji na podłożu wapiennym, ewentualnie macierzanka karpacka
Macierzanka nadobna / albo karpacka po przekwitnięciu
Czerwony szlak (zimna cesta)
Schodzimy ze szczytu. Tym razem wybieramy szlak czerwony oznaczony jako zimna cesta (droga zimowa). Chcemy zobaczyć jak wygląda ten zimowy szlak, a po za tym widzieliśmy polanę Pośrednią więc możemy wrócić inna drogą. Już od początku czerwony szlak podoba się nam dużo bardziej. Więcej skał, bardziej dziki i mnóstwo ciekawych roślin tuż przy szlaku .
Driakiew - ale jaki gatunek nie wiem. Wysoka na około metr. Kolor kremowo- różowy.
To nic, że zrobiło się późno, a po ostatniej kanapce nie zostało nawet wspomnienie. Nie możemy oprzeć się bogactwu tutejszej przyrody. Co chwilę coś nas zatrzymuje.
Rusałka drzewoszek - od rusałki pokrzywnika odróżniają go białe księżycowate plami na wierzchołkach przednich skrzydeł.
Mamy tutaj też niespodziankę. Kilka metrów łańcucha na zejściu. Łańcuch wsi (bardzo wisi 😉) przy ostrzejszym zejściu po skałach. Przy suchej pogodzie, w zasadzie jest niepotrzebny. Natomiast jeśli szlak byłby mokry, lub pokryty lodem (dlatego jest to droga zimowa, bo ma zabezpieczenia) łańcuchy w tym miejscu mogą się bardzo przydać
Łańcuchy przy czerwonym szlaku na Wielkiego Chocza.
Po wczorajszych łańcuchach na Skrzyniarkach czy Pachole (Przeczytasz o tym tutaj) te tutaj nie robią żadnego wrażenia. Są po prostu udogodnieniem.
A może by powtórzyć ten szlak zimą ???
Pomiędzy skałami, co krok wystają główki rojowników. Ale jeden jest niesamowity. OGROMNY.
Moja dłoń dla porównania
Oczywiście rojownik włochaty miał całą sesję zdjęciową, ale należy mu się to, bo to roślina monokarpiczna czyli taka, która tylko raz zakwita w ciągu swojego cyklu rozwojowego. Przygotowuje się do tego długo, a po rozsianiu zamiera.
Dochodzimy do malutkiej polanki Drapać i stąd idziemy już znaną nam drogą (długą i stromą) jeszcze około 5 km do Kubina Wyżnego. Teraz już wyraźnie zmęczenie daje o sobie znać, a może monotonia ścieżki...przechodzę na tak zwane automatyczne poruszanie się przed siebie. Ale nie można całkowicie się zdekoncentrować, bo są tu miejsca wymagające trochę ostrożności. Wąskie przejścia nad stromym zboczem, skalne progi ... Trafia się nam po drodze jeszcze dość skromna lilia złotogłów, rosnąca w nietypowym miejscu, bo stary bukowy las to nie jest to co lilie lubią.
Lilia złotogłówI krzaczek wawrzynka wilczełyko. Wiosną pokrywa się jako jeden z pierwszych pachnącymi różowymi kwiatkami, a późnym latem przyciąga wzrok czerwonymi owocami (trujące !!!)
Wawrzynek wilczełyko - w medycynie ludowej bywał stosowany do wykonywania okładów na podrażnienia i wykwity skórne.
Zainteresowały mnie małe, białe kwiatuszki na rozgałęzionej łodydze. Tak na wszelki wypadek Andrzej pstryknął fotkę.
I trafione. To pajęcznica gałęzista. Częsta na niżu, natomiast rzadko występująca w górach. (w Polsce kilka stanowisk w górach) Kolejna rośliną pstryknięta intuicyjnie.(Ostatkiem sił dlatego nieostre zdjęcie 😉) Ale byłam przekonana, że warto. To przenęt purpurowy - roślina nie za często spotykana. W Polsce tylko w południowej części kraju. Jest gatunkiem wskaźnikowym starych lasów.Oman wąskolistny- roślina wpisana do Czerwonej Księgi Karpat Polskich
Mimo tych roślinnych ciekawostek z prawdziwą ulgą witamy tabliczkę Zasadne. To koniec morderczego schodzenia w dół. Jeszcze kawałek przez łąki i będziemy w Wyżnym Kubinie.
Słońce będąc już nisko nad horyzontem oświetla wszystko miękkimi, złocistymi promieniami. Złota Godzina ..😍
Jeszcze tylko godzina jazdy samochodem i będzie można wyciągnąć się na łóżeczku, które po trzech dniach ostrej wyrypy w górach przyciąga mocniej niż magnes. Tylko najpierw JEŚĆ !!! nie pamiętam kiedy byłam ostatnio taka głodna 😀
No a jutro jest dzień czwarty 😉
Komentarze
Prześlij komentarz