Posty

Wyświetlanie postów z styczeń, 2021

Z tęsknoty za prawdziwą zimą - styczniowa Tarnica

Obraz
" Wypełnij życie doświadczeniami, nie przedmiotami...Miej historie do opowiedzenia, nie rzeczy do pokazania" O tak, dokładnie o to chodzi. Spróbować, zobaczyć, dotknąć , przeżyć...Lubię kolekcjonować wrażenia. Minęła połowa stycznia a prawdziwej zimy nie widać, choć prognozy straszą jakimiś intensywnymi opadami śniegu. Skoro nie ma jej w dolinach to może znajdziemy ją w górach. W niedzielę rano wyjeżdżamy w Bieszczady. Pada deszcz. Nie szkodzi, w górach ten deszcz zamieni się w śnieg. Wieje, też całkiem nieźle. Andrzej, trochę sceptycznie słucha moich zapewnień, że im gorzej, tym lepiej💪 Mam taką wewnętrzną potrzebę sprawdzania się, przekraczania własnych granic. Wiem, że warunki na szlaku będą trudne, ale weekend bez jakiegoś wypadu to stracony weekend 😉 Planujemy z Wołosatego wyjść na Przełęcz pod Tarnicą, potem zejść do Przełęczy Goprowców i na Krzemień. Na wszelki wypadek, gdyby jednak było trochę więcej sypkiego śniegu do plecaków przytraczamy rakiety.   Na Tarnicę Pa

Krywań - czyli jak nie dać się zdmuchnąć podczas halnego w górach

Obraz
 " W życiu nie chodzi o czekanie aż burza minie. Chodzi o to , by nauczyć się tańczyć w deszczu" (V.Grenn) Każdy rozsądny górołaz przed wyjściem w góry sprawdza prognozę pogody. My też. Tak średnio trzy dni przed wyjazdem zaczynamy sprawdzać na różnych serwisach. Tym razem na dwoje babka wróżyła. No ale prognoza to tylko prognoza, a pogoda bywa nieprzewidywalna. Już wiele razy nas zaskoczyła i na ogół pozytywnie.  Wyjazd w Tatry to rarytas. Jedziemy tam żeby naładować akumulatory, zatracić się w widokach, nacieszyć wędrówką, poczuć wysiłek we wszystkich mięśniach. Więc nie ma mowy abyśmy w góry nie poszli, ewentualnie dostosujemy trasę do warunków. To znaczy Andrzej dostosuje, bo Tatry to jego świat. Od wielu lat chodzi po tatrzańskich szlakach i ścieżkach taternickich. Zna Tatry doskonale. Ja je dopiero poznaję, ale to miłość od pierwszego spojrzenia. Andrzej zaraził mnie Tatrami nieuleczalnie 💗 Rano z okna pensjonatu, pogoda nie wyglądała zachęcająco. Padała drobna mżawka.

Wschód słońca na Caryńskiej .

Obraz
   Od paru dni prognozy pogody sugerowały, iż być może wreszcie zima raczy przyjść w góry. W końcu był już grudzień i pora najwyższa na mrozy i śniegi. Zachęceni tym postanowiliśmy wybrać się wschód słońca oglądany z Połoniny Caryńskiej. Zapadła decyzja, że prześpimy się w Kolibie na przełęczy  Przysłup Caryński a bladym świtem ( dla kogo świt dla tego świt, dla mnie godzina czwarta trzydzieści to środek nocy, szczególnie w grudniu😉) wyjdziemy w góry.    W sobotę wczesnym popołudniem zapakowaliśmy plecaki do samochodu. Zgodnie stwierdzając, że jednak zima nie przyszła, żadnych raków tudzież raczków tachać nie będziemy ,więc takowych nie zabraliśmy. Nie wiem co w tym momencie robiło górskie doświadczenie Andrzeja, zapewne przysypiało zamiast wrzeszczeć, że jednak to są góry i może być różnie 😲   Samochód zaparkowaliśmy w Nasicznym. Bieszczady powitały nas błotem po kostki. Spacerkiem, wszak  Przysłup Caryński i Koliba to tylko sześć kilometrów, ruszyliśmy przed siebie jedną z najładni