Z tęsknoty za prawdziwą zimą - styczniowa Tarnica



" Wypełnij życie doświadczeniami, nie przedmiotami...Miej historie do opowiedzenia, nie rzeczy do pokazania"


O tak, dokładnie o to chodzi. Spróbować, zobaczyć, dotknąć , przeżyć...Lubię kolekcjonować wrażenia.

Minęła połowa stycznia a prawdziwej zimy nie widać, choć prognozy straszą jakimiś intensywnymi opadami śniegu. Skoro nie ma jej w dolinach to może znajdziemy ją w górach. W niedzielę rano wyjeżdżamy w Bieszczady. Pada deszcz. Nie szkodzi, w górach ten deszcz zamieni się w śnieg. Wieje, też całkiem nieźle. Andrzej, trochę sceptycznie słucha moich zapewnień, że im gorzej, tym lepiej💪 Mam taką wewnętrzną potrzebę sprawdzania się, przekraczania własnych granic. Wiem, że warunki na szlaku będą trudne, ale weekend bez jakiegoś wypadu to stracony weekend 😉

Planujemy z Wołosatego wyjść na Przełęcz pod Tarnicą, potem zejść do Przełęczy Goprowców i na Krzemień. Na wszelki wypadek, gdyby jednak było trochę więcej sypkiego śniegu do plecaków przytraczamy rakiety.
 

Na Tarnicę

Pada deszcz a pod nogami mamy błoto zmieszane z topniejącym śniegiem. Parę dni temu spadło trochę białego puchu. Ale wiejący halny przyniósł ocieplenie i śnieg znikał w oczach. Mgła zasłaniała wszelkie widoki. Zresztą i tak trzeba było patrzeć się tylko pod nogi, bo co kawałek trafiał się kawałek zamarzniętego podłoża na którym, przy braku uwagi można było zaliczyć bliskie spotkanie z bieszczadzkim gruntem 😀

Jeszcze krótka sesja zdjęciowa ze spotkanym kolegą😄




I idziemy dalej. Im wyżej, tym szlak bardziej śliski. Niektóre miejsca ewidentnie wyślizgane, przez amatorów zjazdów na "jabłuszkach". W momencie kiedy jedna noga zostaje mi na górze a druga uporczywie zjeżdża w dół, a zachowanie równowagi przypomina cyrkową ekwilibrystykę, na usta cisną mi słowa jakich na ogół nie używam i dotyczą one właśnie tych zjeżdżających.

Szlak prowadzi przez buczynowy las. Charakterystyczne dla bieszczadzkich lasów buki, bardzo często przyjmują fantazyjne kształty. Tylko one potrafią znieść suche wiatry wiejące z nad Niziny Węgierskiej. Ale te trudne warunki bytowania pod połoninami powodują ich "krzywulcowe" formy. Twarde drewno buka miało wiele zastosowań u mieszkańców tych terenów. Wyrabiano z niego na przykład stępy, które służyły do miażdżenia zboża na kaszę.


W buczynowym lesie

W zeszłym roku buki wyjątkowo obficie owocowały, widać leżące pod drzewami orzeszki buczynowe , zjadane przez różne zwierzęta ale nie tylko. Orzeszki buczynowe były spożywane również przez ludzi. Są doskonałym źródłem tłuszczu, tłoczono z nich olej, a prażone stanowiły namiastkę kawy. Można przy okazji wędrówek spróbować smaku bukwi, tylko nie wolno przesadzić, gdyż może się to skończyć silnym bólem głowy.


Buczynowe orzeszki - przysmak nie tylko dzików  

Takie bukowe drzewa, pełne dziupli, często obrośnięte hubami są miejscem gdzie chowają się Czady.😉 Pokraczne, wesołe, ruchliwe ludziki, zamieszkujące Bieszczady od wieków, często płatają turystom figle. A to nogę podstawią, udając , że to gałąź, albo zasłonią znak szlaku na rozdrożu i biedny turysta zamiast pić piwo w schronisku, błąka się po manowcach😀 Udało się nam jednego przyłapać na starym buku 😉


😉

Zbliżamy się do górnej granicy lasu. Coraz zimniej, deszcz zaczyna zamarzać, tworząc lodową skorupę na wszystkim. Na naszych kurtkach też ..



Po wyjściu z lasu ....jest zima. Taka prawdziwa. Ze wiatrem rzucającym zmrożonym śniegiem w twarz i z przejmującym zimnem..




Tu się kończy zabawa

Jesteśmy na Przełęczy pod Tarnicą. Warunki trudne. Szlaki zawiane. I wszędzie biel. Pod nami, nad nami, wokół nas ... Szlaku prowadzącego na Przełęcz Goprowców nie widać. Musimy zweryfikować nasz plan. Głupotą byłoby pchać się w takich warunkach na Krzemień. Idziemy na Tarnicę.
 


Wiatr próbuje mnie przewrócić, nieuważny krok skutkuje wpadnięciem w śnieg powyżej kolan...cudnie 😀 czuję zastrzyk adrenaliny i smak gór...Wiatr coraz silniejszy, wieje nam prosto w twarz, zmrożonym śniegiem. Kiedy zsuwa mi się kołnierz od kurtki, czuję setki maciupkich igiełek, kłujących mnie po twarzy.
Wrażenie nie do podrobienia. Do kolekcji doświadczeń...Nie da się iść bez gogli. Andrzej już proponował je chwilę temu, ale ja musiałam, po prostu musiałam poczuć to, sprawdzić ile się da bez 😉
Idę do przodu, wciąż walcząc z wiatrem, spychającym mnie gdzieś tam w białą nieskończoność. Podoba mi się to. taka próba sił. Nawet jestem lekko zaskoczona, że to już szczyt.



Tarnica .Najwyższy szczyt Bieszczadów po stronie polskiej. Całe 1346 m.n.p.m jej Wysokości Królowej Bieszczadzkich Szczytów.

 Oprócz nas niewiele osób pojawia się dzisiaj tutaj. A ci nieliczni co wyłaniają się ze śnieżnej zamieci, robią pośpiesznie zdjęcie i uciekają niżej przed smagającą śniegiem wichurą. Jedynym widokiem oprócz dominującego krzyża jest wszechobecna biel. My również robimy parę fotek i trzeba wracać, bo wiatr jakby się wzmagał. Schodzimy.



Moja potrzeba obcowania z zimą została zaspokojona, mogę powiedzieć , że nawet przeszła moje oczekiwania😀 Po drodze jeszcze pomagamy rodzinie z dwójką dzieci.
Zdecydowanie rodzice przecenili możliwości pociech. Czasami trzeba swoje ambicje odstawić na bok i nie narażać dzieci na niebezpieczeństwo.



Wracaliśmy w strugach marznącego deszczu. Na zakończenie trochę rozwiały się mgły i odsłonił się fragment Pasma Granicznego z widoczną Małą i Wielką Semenową Cały ten odcinek Pasma Granicznego od Wielkiej Rawki aż po Przełęcz Bukowską wyłączony jest z ruchu turystycznego. Nie prowadzą tam żadne szlaki.

Do samochodu wsiadam zdecydowanie bogatsza o nowe doświadczenia 😀. Poniżej, krótki filmik z Przełęczy pod Tarnicą obrazujący te doświadczenia



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Siwy Wierch - wędrówka wśród skał i kwiatów

Zamek Jasenov -warownia na krańcach Wyhorlatu

Rohacz Ostry i Rohacz Płaczliwy - "Orla Perć" Tatr Zachodnich część I