Przypadek rozdaje karty - Wielki Chocz
W ostatnim roku dość często przejeżdżaliśmy w pobliżu Gór Choczańskich, spoglądając na skalistego Wielkiego Chocza. Oczywiście, z myślą "trzeba na niego wejść" ale bez konkretyzowania planów. Aż los sam za nas zadecydował ....🃏🃏🃏 Nieprzewidziana zmiana planów Trzeci dzień w Tatrach jak każe tradycja 😂 (i zdrowy rozsądek) powinien być zdecydowanie mniej wyczerpujący od poprzednich. Nie było pobudki bladym świtem i przy śniadaniu zostałam poinformowana, że jedziemy tak jak wczoraj przez granicę w Chochołowie. W GPS mam wpisać Przełęcz Huciańską, która jest granicą Tatr Zachodnich. Z niej właśnie króciutkim, łatwiutkim szlakiem wyjdziemy sobie na Siwy Wierch (nawiasem mówiąc ani on taki krótki, ani łatwy, ale wtedy nie dane mi się było przekonać o tym) W każdym bądź razie w plecaku wylądowała jedna kanapka, butelka z wodą i jakiś batonik niezjedzony dnia poprzedniego. Jadąc w kierunku Zuberca doskonale znaną nam z poprzednich dni drogą, zostaliśmy niedaleko celu w Orawicy