Tajemnice cerkwi w Posadzie Rybotyckiej i Kopysna.
Pogórze Przemyskie to bez wątpienia moje ulubione pogórze 😉 Mnóstwo tu miejsc zapomnianych przez Boga i ludzi, co krok jakieś tajemne historie, do tego niesamowita przyroda no i jeszcze praktycznie zupełny brak turystów ...Czego chcieć więcej 😀 Pozwolę sobie tu zacytować kolegę przewodnika "Pogórza są dla koneserów", dla chcących "wiedzieć" i "widzieć".
Tajemnice cerkwi św. Onufrego w Posadzie Rybotyckiej
W Posadzie Rybotyckiej, przy najstarszej w Polsce cerkwi obronnej byłam mnóstwo razy, ale w środku nigdy. Przez wiele lat wnętrze było niedostępne dla zwykłego śmiertelnika , dlatego bardzo się ucieszyłam, że obecnie można się umówić z osobą dysponującą kluczami i wejść do środka. A w środku ... 600 letnia historia !!! Figuralno- ornamentalne malowidła pochodzące z XV wieku oraz gmerki wyskrobane na ścianach przez pielgrzymów, datowane na XVI wiek. Gmerki (współczesne- uważane są za chuligański wybryk ) dostarczają ciekawej wiedzy historycznej i obyczajowej 😉
Prezbiterium- najstarsza część świątyni
Cerkiew została zbudowana na wzgórzu, tuż nad rzeką Wiar pomiędzy drugą połową XIV wieki a pierwszą wieku XV. Prezbiterium i nawa to najstarsze części budowli. Najpóźniej dobudowano obronną wieżę od strony zachodniej. Wzniesiona przez szlachciców wołoskich, służyła przez wieki Rusinom, najpierw prawosławnym, później greckokatolickim. Dawniej mówiono, że podziemne przejście łączyło ją z zamkiem w Rybotyczach. Po zamku nie ma już śladu ( pozostały jedynie kamienie z których zbudowano kościół w Rybotyczach). Obronny charakter cerkwi świadczy, że najazdy były tutaj realnym zagrożeniem, więc nie wykluczone jest, że była jakaś podziemna droga ucieczki.
Od razu po wejściu nie wiadomo, gdzie skierować wzrok. Bizantyjskie malowidła wykonane techniką fresku z temperowymi laserunkami zachowane w różnym stanie pokrywają ściany i wnęki okienne. Surowe twarze świętych, spoglądają na nas z wszystkich stron.
Po raz kolejny muszę przyznać, że Andrzej w takich miejscach jest niezastąpiony, jeżeli chodzi o dokumentację fotograficzną. Ja po prostu w takim miejscu zapominam, że na szyi wsi mi lustrzanka 😉
Nawę od prezbiterium oddziela murowany ikonostas posiadający tylko dwoje wrót ( późniejsze miały troje). Nad nawą sklepienie kolebkowe.
Prezbiterium - tutaj zdecydowanie stan zachowania polichromii jest najlepszy . Ściana wschodnia i północna prezbiterium.
Nie będę tutaj analizować poszczególnych przedstawień, ale osobom, które chciały dogłębnie poznać teologiczny wymiar fresków w tej cerkwi, polecam książkę pani Agnieszki Gronek - " Opuszczone dziedzictwo. O malowidłach w cerkwi św. Onufrego w Posadzie Rybotyckiej".
Freski na ścianie południowej w prezbiterium.
Wnęka okienna z dobrze zachowanymi malowidłami
Najpóźniej dobudowana została wieża mieszcząca kruchtę. Tutaj być może, nocowali przybywający pielgrzymi. Niektórzy pozostawili po sobie ślady, które przetrwały pięć wieków 😮 To wspominane wcześniej gmerki, które prawdę mówiąc zrobiły na mnie, nie mniejsze wrażenie niż te piękne bizantyjskie malowidła. Bo to takie ludzkie, zostawić po sobie ślad, choćby w postaci inicjałów...
Ruskie i łacińskie imiona i daty przeplatają się na ścianie kruchty.
Rozeta karpacka - magiczny znak, symbol światła, wszechwiecznego dobra. Ten archaiczny plastyczny symbol solarny związany najpierw z pogańskimi, później został adaptowany do chrześcijaństwa.
I perełka . Gmerek z roku 1514 !
To nie koniec atrakcji. Posiadanie czerwonego polaru z pięknym napisem PRZEWODNIK pozwala niekiedy na wsadzenie nosa tam, gdzie nie wolno go wsadzać 😉. Tym razem opiekun cerkwi pozwolił nam wejść na górę, gdzie kiedyś znajdowała się górna kaplica dla mnichów. Co tam, że trzeba było włazić po stoliku na kulawych nogach, przez rozsypujące się schody, wąską dziurą pełną kurzu i pyłu ze średniowiecznego tynku 😂
Czego się nie robi, żeby zobaczyć WSZYSTKO ! 😂
Górna kaplica
Część wieżowa jest trzykondygnacyjna. Na dole kruchta i babiniec , wyżej górna kaplica, a w najwyższym pomieszczeniu znajdowały się dzwony.
Górne pomieszczenia doświetlone są przez niewielkie otwory strzelnicze. Mnisi na modlitwę wchodzili tymi drzwiami, przez znajdujące się na zewnątrz schody, których już nie ma.
Do najwyżej położonej części prowadzą drewniane schody. Moja wyobraźnia już widzi wchodzące tędy, żeby wprawić w ruch dzwon zwołujący wiernych, pochylone postacie w habitach i kapturach , ... Uwielbiam takie dotykanie historii 😍
Jest i przejście z nutą dreszczyku po wąskiej deseczce nad zniszczonym stropem, który kiedyś łączył część wieżową z nawą i prezbiterium.
Sklepienie kolebkowe tym razem oglądane z innej perspektywy 😉, bo od góry.
Oczywiście wszyscy znają to powiedzenie "Gdzie diabeł nie może, tam babę pośle " 😂😂😂 Jakoś tak mi się to zdjęcie skojarzyło 😉Drewniana konstrukcja dachowa bez użycia gwoździ tzw. kołkowanie.
Kopystańka.
Przez Posadę Rybotycką biegnie czerwony szlak łączący Sanok z Przemyślem. Na tym odcinku prowadzi przez Kopystańkę - widokowe wzgórze. I to jest nasz kolejny cel.
Jaka ładna kompozycja kolorystyczna 😉
Po prostu jesień . Kolory odchodzącego lata ...
Kwitnąca olsza - Andrzej mistrz szczegółów 😍
Krwiściąg lekarski - Krwiściąg lekarski stanowi roślinę pokarmową dla zagrożonego motyla nocnego błyszczki zosimi oraz dwóch gatunków myrmekofilnych (wykorzystujących mrówki) motyli dziennych, modraszka telejusa i modraszka nausitousa, których gąsienice początkowo żerują w jego główkach kwiatostanowych, następnie kontynuują rozwój w gniazdach mrówek. Larwy modraszków dostają się do gniazda niesione przez mrówki-robotnice. Dzieje się to za sprawą odpowiednich gruczołów sprawiających, że larwy modraszka traktowane są przez mrówki jako własne. Do czasu przepoczwarczenia larwy znajdują się pod troskliwą opieką mrówek. Krwiściąg lekarski jest to również jak sama nazwa mówi rośliną lecznicza.
Przez jesienny las.
W tym roku wszyscy opowiadali o niezwykłych zbiorach grzybów. Podobno rosły hektarami i wszędzie. Niestety, nie było mi dane doświadczyć przyjemności zbierania ani prawdziwków, ani pysznych rydzów ani żadnego innego grzyba z powodu notorycznego braku czasu. Grzyby i owszem spotykałam ale w trakcie wycieczek, a wiadomo plecak koszyka nie zastąpi 😭
Piękne opieńki miodowe ...zostały dalej rosnąć na pniaczku
Przyroda, zanim nastanie szarość, czerń i biel, szaleje z kolorami.
Kolorowe Pogórze Przemyskie 😍.
W trawie kryją się różowe zwiastuny zimy - zimowity
Zimowit jesienny ma również inne pięknie brzmiące nazwy np. bąchory, paluchy czy rozsiad 😀. Cała roślina jest silnie trująca. Zwierzęta omijają ją instynktownie, nawet jeśli znajdzie się w suchym sianie. Jednocześnie jest to roślina magiczna i lecznicza. Łacińska nazwa Colchicum związana jest z mieszkanką mitycznej Kolchidy - Medeą, która jako uczennica bogini Hekate szukała magicznej rośliny posiadającej moc przywracania życia. I ponoć z kropli magicznego wywaru, które spadły na ziemię wyrosły zimowity. Jedną z ciekawszy substancji jakie zawiera ta roślina jest kolchicyna, która wywołuje mutacje genetyczne . ( już wiem z jakich ziół pił nalewkę Wiedźmin 😂 ) Zimowit jest bardzo podobny do krokusów,(choć nie są spokrewnione) ale wystarczy policzyć pręciki, żeby je odróżnić. Zimowit jak widać ma sześć pręcików a krokus trzy.
Ulubiony przysmak ptaków, po przymrozkach, bo wtedy traci swoją charakterystyczną cierpkość. W niektórych regionach cierniste gałązki służą do suszenia nabitych na nie grzybów, w ten sam sposób kolce tarniny wykorzystuje dzierzba (ptak drapieżny), który upolowaną zdobycz przechowuje na zapas nabijając na ciernie.
Bez wątpienia najciekawszą spotkaną rośliną był ostrożeń siedmiogrodzki.
W Polsce występuje tylko na Pogórzu Przemyskim. Roślina jest umieszczona na Czerwonej liście roślin i grzybów Polski w grupie gatunków rzadkich oraz potencjalnie zagrożonych wyginięciem. Jest to gatunek o szczególnych wymaganiach siedliskowych; może rosnąć tylko na polanach, ugorach i pastwiskach, ale nie mogą one być corocznie koszone, optymalny jest cykl trzyletni.
Andrzej z wyraźnym zachwytem wpatruje się w ten przerośnięty "oset" 😁
Kwiatostan ostrożenia siedmiogrodzkiego.
Kiedy podnosimy głowy trochę nad poziom ostrożeni, okazuje się jesteśmy już na Kopystańce. Tuż przed nami pojawia się charakterystyczny słup triangulacyjny. I reszta ekipy, która dotarła tam wcześniej, nie podzielając naszego długiego zachwytu nad roślinkami 😂
Na Kopystańce 😃
Nie mogę się oprzeć, żeby nie wstawić poniższego zdjęcia 😂. Mam nadzieją , że zostanie mi to wybaczone 😂
Tak wygląda wyciąganie kolca z palca- zdjęcie z serii " Przewodnik potrafi" 😂
Nasza fantastyczna ekipa w komplecie 😎😍
Przewodnickie wypady są wyjątkowe, ponieważ łączy nas wiele wspólnych zainteresowań. Są również okazją do dzielenia się wiedzą i czasami bardzo gorących dyskusji 😉.
"A tam już jest Ukraina "
Mimo iż Kopystańka nie jest wysoka, bo liczy zaledwie 541 m.n.p.m. to widoki z niej są całkiem przyzwoite. Widać nie tylko sąsiadujące pogórza ale też Bieszczady, Beskid Niski i kawałek Ukrainy. Pięknie stąd wygląda Sanktuarium w Kalwarii Pacławskiej.
Chłodny wiatr mobilizuje nas do dalszego marszu.
Cały teren wokół szczytu jest objęty rezerwatem przyrody "Kopystańka"
Kopysno
Jesteśmy w bardzo ciekawym miejscu. Co krok jakieś ślady historii. Tej najnowszej i tej średniowiecznej a może i starszej...
Jak zwykle coś trzeba wybrać ...Idziemy w stronę Kopysna. Wzgórze zwane „Grabnik" i odkryte na nim w 1952 r. grodzisko i jego tajemnice muszą poczekać .Z grodziskiem w Kopystnie wiąże się wiele przekazów i legend. Starsi mieszkańcy okolicznych wsi opowiadali między innymi o istnieniu podziemnego przejścia do Dobromila i do zamczyska przy folwarku w Rybotyczach, o zasypanej studni, zapadniętych żelaznych drzwiach.
Dywan z liści ...
Kopysno znane także jako Kopyśno a w latach PRL -u jako Kopystno, to miejscowość istniejąca już w XIV wieku. To również gniazdo rodu Kopystyńskich. Przez wieki zmieniali się właściciele. Ostatnim był Paweł Tyszkowski. Po jego śmierci grunty przekazane Akademii Umiejętności w Krakowie, dzierżawił Antoni Jankowski, mąż Katarzyny, nieślubnej córki jego stryja - Józefa Tyszkowskiego Rodzina Jankowskich użytkowała je do jesieni roku 1939. Po opuszczeniu dworu przez rodzinę Jankowskich, został on rozebrany przez miejscową ludność i spalony. Pozostały fragmenty umocnień ziemnych otaczających nieistniejące już zabudowania dworskie, wały otaczające staw oraz niektóre drzewa.
Stare drzewa na terenie podworskim.
Wiele lat po wojnie władze polskie część gruntów chciały oddać jedynej spadkobierczyni Jankowskiego, córce Michalinie, ale z nieznanych przyczyn do tego nie doszło. Przez wiele lat grunty były użytkowane przez PGR, a po roku 1989 zostały przejęte przez państwowe jednostki (Nadleśnictwo, Agencja Własności Rolnej Skarbu Państwa), a część została sprzedana osobom fizycznym.
Dzisiaj Kopysno to parę domów. Do wioski całkowicie wysiedlonej po wojnie i przez wiele lat zamieszkałej jedynie przez pojedyncze osoby powoli wraca życie. Wieś ma nawet swoją stronę internetową z mnóstwem ciekawych informacji. Kopysno
Smutne są takie obrazy...
Pozostałością po mieszkającej tutaj kiedyś ludności grekokatolickiej jest cerkiew i stojąca przy niej dzwonnica.
Dzwonnica parawanowa. Niestety po dzwonach pozostały już tylko niekompletne mocowania.
Świątynia została wzniesiona na rzucie wydłużonego prostokąta z trójbocznym zamknięciem od wschodu. We wnętrzu znajduje się ikonostas namalowany w 1854 r. przez malarza cerkiewnego Józefa Lisikiewicza, który osiedlił się w niedalekiej Trójcy. Oczywiście bardzo chcieliśmy zobaczyć wnętrze.
Dwaj dzielni przewodnicy, nie bacząc na przeszkody w postaci szczekających psów i rogatych kóz udali się po klucz lub informację o kluczu do najbliższego domu. Niestety okazało się, że wściekle szczekające psy i tak były bardziej przyjazne niż pani tu mieszkająca. I z oglądania wnętrza nic nie wyszło
.
Podobno kiedy w roku 1823 . przedłużono budynek ku zachodowi natrafiono na stary grób jakiegoś duchownego pochowanego pod wcześniej tu istniejącą świątynią. Mógł nim być sam władyka Michał. Mogą o tym świadczyć dziwne rzeczy jakie w wiosce mają miejsce. Tu znowu sięgnę do opowieści jednego z mieszkańców ...
"Musicie przyjechać tu jesienią, Właśnie w tym czasie się pojawia. Gdy zapada zmrok, nad kopcem wybucha łuna światła. Potem światło przesuwa się dość szybko w stronę kapliczki. Na kilka metrów przed nią gaśnie - opowiada. - A jest tak mocne, że można, w domu czytać gazetę. Światło pojawia się od lat. Opowieści o nim przekazywali sobie mieszkańcy Kopyśna z pokolenia na pokolenie Podobno biskup Kopystyński odprawia w ten sposób swoją pokutę."
Jesteśmy jesienią. Ale nie będziemy czekać do zmroku. Nawet ciekawość ma jakieś granice 😉. To miejsce ma jakąś niepokojącą aurę.. Podczas poprzedniego pobytu były momenty, że odczuwałam jakiś irracjonalny niepokój, choć zupełnie jeszcze nie znałam tych wszystkich historii. Krzyż postawiony przy rozstajnych drogach upewnia mnie, że nie tylko ja mam tutaj takie odczucia.
Postawienie krzyża na rozstaju dróg spełniało funkcję magiczną. Miał on chronić to miejsce od złych mocy, ponieważ miejsce graniczne było terenem bardzo niebezpiecznym w którym działały siły nieczyste. Tam znajdowało się spotęgowanie wszystkich sił, gdyż drogi nakładały się na siebie lub podwójnie rozgraniczały. Na rozstajnych drogach chętni mogą zawrzeć pakt z diabłem, gdyż jest to miejsce ułatwionej mediacji pomiędzy światem ludzi a światem nadprzyrodzonym 😉
Żółtym szlakiem schodzimy do Rybotycz mijając po drodze ładnie odnowioną kapliczkę, która została ustawiona na pamiątkę zniesienia pańszczyzny w 1848 r.
Kapliczka św. Jana stojąca pomiędzy wiekowymi drzewami też ma swoją tajemnicę. W kapliczce znajduje się figurka przedstawiająca św. Jana, która w latach 70. ubiegłego wieku znikła w nieznanych okolicznościach i po wielu latach powróciła w równie niewiadomy sposób.
Znikająca figurka św. Jana.
Przyznam się, że uważnie przeglądałam wszystkie zdjęcia z nadzieją, że gdzieś w kadrze pojawi się choćby cień tajemniczej postaci, dziwne światełko, jakiś niepasujący element 😉 i nic ...Trzeba będzie wrócić jeszcze raz 😀
Komentarze
Prześlij komentarz