Po bardzo intensywnym sezonie, kiedy albo byliśmy na jakimś wyjeździe, albo przygotowywaliśmy się do niego, wreszcie nadszedł czas długich jesienno- zimowych, wieczorów, czas na pisanie, czytanie i planowanie. Nazbierało się nam mnóstwo ciekawych relacji, zdjęć , wrażeń, którymi chcemy się podzielić. Zacznę od jednej z ostatnich naszych wycieczek ...
"Zarośnięte olchą pola dawnej wsi, kto je orał, kto je zasiał, nie pamięta nikt...Skrzypią martwe świerki, to drewniany płacz, świat się kończy w Sokolikach, dalej tylko las. Druty na granicy dzielą nacje dwie, dzieli ściana nienawiści i przeraża mnie .. San jest taki płytki, gdzie Beniowej brzeg ..."( Moje Bieszczady KSU )
San w Siankach
Listopadowe słońce nie pozwoliło nam na spędzenie soboty w domu. Rankiem, nie tak bardzo wczesnym jak powinniśmy pojechaliśmy w Bieszczady. Naszym celem były Sianki, oczywiście te po polskiej stronie. Ostatnio przy pozostałościach dworu Stroińskich i grobie hrabiny prowadzone były prace porządkowo- remontowe i chcieliśmy zobaczyć co się zmieniło . A tak naprawdę to jedno z tych miejsc, niezwykle klimatycznych, do których co jaki czas chce się wracać ...
Po minięciu Tarnawy Niżnej od razu wkracza się w inny świat. Mocno dziurawa droga pozwala na spokojne napawanie się widokami. Po jednej stronie ostro zarysowane na tle błękitnego nieba szczyty Kińczyka Bukowskiego, Rozsypańca, Wołowego Garbu, Halicza Kopy Bukowskiej a po drugiej cienka wstążka wijącego się Sanu i łąki na których co rusz wyrastają słupki graniczne raz biało-czerwone raz żółto- niebieskie ...
Patrząc na te puste obszary, trudno uwierzyć, że przed wojną to był jeden z gęściej zaludnionych terenów w Polsce. Po obu stronach Sanu stały bojkowskie chyże w Dzwiniaczu Górnym, Sokolikach, Beniowej, Siankach...Wiosek w dolinie górnego Sanu było 10. Obecnie zamieszkałe są dwie Muczne i Tarnawa Niżna ,po reszcie niewiele śladów pozostało. Pod koniec lat 70 gospodarzem tej jednej z najpiękniejszych dolin bieszczadzkich był Igloopol. Wojsko przeprowadziło tutaj rekultywację za pomocą ciężkiego sprzętu i materiałów wybuchowych. Zniszczono nie tylko to co pozostało po dawnych mieszkańcach ale i przyrodę, która potrzebowało wielu lat aby zatrzeć ślady barbarzyńskiej działalności człowieka. Obecnie ten teren objęty jest ochroną Bieszczadzkiego Parku Narodowego. Parking w Bukowcu to ostatnie miejsce, gdzie dotrzemy samochodem. Znajduje się tu również punkt kasowy, o dziwo działający w listopadzie. Nasze licencje wydane przez BPN pozwalają nam ominąć ten punkt programu 😉 Czas nas trochę pogania, no cóż w listopadzie dzień zdecydowanie jest zbyt krótki, co prawda mamy czołówki w plecaku, ale biorąc pod uwagę odludność miejsca i bliskość granicy wolałabym wrócić do samochodu przed nocą.
Rozlewisko przy parkingu w Bukowcu
Fragment ścieżki przyrodniczo-historycznej W Dolinie Górnego Sanu jest obecnie zamknięty dla ruchu turystycznego. Musimy iść drogą zamiast łąkami Beniowej.
Listopadowe kwiaty- cudne zdjęcia autorstwa Andrzeja
Beniowa...02.06.1946 roku w ciągu paru godzin wieś przestała istnieć, część mieszkańców wysiedlono, część uciekła na drugą stronę Sanu i tam już została. Z czasem pozwolono im się osiedlić w przysiółkach Beniowej po ukraińskiej stronie. Po polskiej stronie pozostał cmentarz i miejsce po cerkwi spalonej razem z wioską . I parę, obecnie już zabezpieczonych studni.
Najbardziej rozpoznawalny element z cerkwiska w Beniowej- podstawa chrzcielnicy z rybą
Na cmentarzu w Beniowej
Miejsce smutne, ale jednocześnie przepełnione takim specjalnym rodzajem spokoju...jaki zawsze odnajduję na starych cmentarzach . Trwanie zapisane na kamiennych cokołach i sercach osób, które tutaj przychodzą ....
Czas ruszać w dalszą drogę. Koło cmentarza kilka zabezpieczonych , starych studni.
Ścieżka prowadzi pośród łąk, miejscami zasiedlonych przez bobry
Ścieżka wyprowadza nas na drogę u stóp Kiczery Beniowskiej. Przechodzimy koło murowanego budynku, obok którego dawniej znajdował się schron nad Negrylowem (nazwa od przepływającego tu potoku),w którym można było nawet zanocować, co prawda w bardzo kiepskich warunkach ale za to w JAKIM miejscu 😉... W 2007 roku schron został rozebrany, zostało tylko to murowane straszydło i ławki dla zmęczonych turystów. Droga prowadzi tuż przy granicy. San i słupki graniczne są tuż na wyciągniecie ręki. Kuszące ...ale taka "pamiątkowa" fotka ze słupem granicznym, może się przypadkiem okazać najdroższą sesją zdjęciową , więc ...idziemy dalej.
San jest taki płytki ....
Droga wyraźnie wznosi się do góry. Pustka i cisza....słychać tylko szelest judaszowych srebrników srebrzących się w listopadowych promieniach słońca.
Miesięcznica trwała (judaszowe srebrniki)
Po dojściu do wiaty, opuszczamy drogę. Dalsza część prowadzi leśną ścieżką i drewnianymi kładkami.
W takim miejscu, kubek herbaty z termosu trzeba wypić 😉
Ta wiata to ostatnie miejsce , gdzie możemy dojechać rowerem
Widać, że kładki niedawno były naprawiane. Miejscami widać jeszcze miejsca obejścia, używanego przez turystów podczas prac remontowych. Dla osób będących tu po raz pierwszy może to być mylące. Świetnie, że szlaki i ścieżki są odnawiane, ale było by miło , gdyby pozostawiano po pracach porządek . Zwisające w dużej ilości taśmy zabezpieczające zdecydowanie nie są w takim miejscu, elementem pożądanym😕
Kładki na ścieżce w błotnistych miejscach
Zaraz po wyjściu z lasu ścieżka schodzi nad brzeg Sanu. Do miejsca gdzie kiedyś stał dwór Stroińskich w Siankach.
Sianki- nazwa wsi pochodzi od rzeki, u której źródeł została założona w XVI w. Samo założenie jest sprawą dość niejasną. Gdyż osada była lokowana przez Kmitów, w pasie królewskich puszcz, ciągnących się wzdłuż ówczesnej granicy z Węgrami. Prawdopodobnie Kmitowie nielegalnie dokonali prywatnej lokacji na terenie królewskim.
Wieś rozciągała się po obu stronach Sanu i jego dopływu Niedźwiedzia. Co ciekawe, aż do czasów zaborów, właśnie ten ciek uważano za główne źródło Sanu, dopiero w czasach austriackich, przybyła do Sianek specjalna komisja, która zdecydowała, że głównym źródłem będzie to wypływające spod przełęczy Użockiej. Po budowie linii kolejowej z Lwowa do Użhorodu, Sianki wzbogaciły się o stację kolejową (dziś znajduje się ona po stronie ukraińskiej), która przyczyniła się do rozwoju letniskowo-turystycznego wsi. Znajdowało się tutaj 10 domów letniskowych, pensjonaty i kwatery prywatne oraz luksusowe schronisko należące do Przemyskiego Towarzystwa Narciarskiego.
Schronisko w Siankach Przemyskiego Towarzystwa Narciarskiego ze zbiorów NAC
W Siankach stał również dwór Stroińskich, ostatnich właścicieli Sianek, było kilka restauracji, teatr amatorski, korty tenisowe, biblioteka ..
Po wybuchu drugiej wojny światowej wieś, została podzielona. Część zachodnia mniejsza z dworem i starą cerkwią znalazła pod okupacją niemiecką a wschodnia z większą częścią zabudowy, stacją kolejową, nową cerkwią i dwoma kościołami pod sowiecką. Sowieci wywieźli wszystkich mieszkańców w okolice Kostopola , część z nich później wróciła ale już bez żydów, których przed wojną w Siankach również sporo mieszkało.
W lipcu 1944 roku zostało podpisane porozumienie o granicy polsko- radzieckiej i San stał się znowu rzeką graniczną. Ludność po obu stronach została wysiedlona. Po stronie sowieckiej z 800- metrowego pasa przy granicy. Po polskiej stronie wysiedlono mieszkańców w 1946 roku, pozwolono im zabrać tylko rzeczy osobiste. Co kto uniesie, bez wozów, bydła.. zabudowania spalono a niedługo później również starą drewnianą cerkiew . Nigdy tutaj już nie wróciło życie. Po stronie ukraińskiej mieszka kilkadziesiąt rodzin. Wszystkie budynki oprócz stacji kolejowej wybudowano po wojnie.
Uporządkowane i odkrzaczone pozostałości dworu
Po polskiej stronie z dawnych Sianek odnajdziemy tylko niewielkie pozostałości dworu Stroińskich ( postawione ostatnio tablice pokazują wygląd dworu i otoczenia), cmentarz, miejsce po starej cerkwi p.w. św. Stefana z roku 1831 i kaplica wraz z płytami nagrobnymi Klary i Franciszka Stroińskich.
Nawet z moją wyobraźnią, trudno w tym opuszczonym miejscu zobaczyć tętniące życiem dawne Sianki ...
Andrzej i intrygująca "czarna skrzynka" 😁
Do "Grobu Hrabiny" trzeba jeszcze kawałek podejść, dość błotnistą ścieżką. Słońce jest coraz niżej, więc postanawiamy pokonać ten kawałek ale z dojścia do umownych źródeł Sanu rezygnujemy, ze względu na szybko zapadające w listopadzie ciemności i pewność, że tam na pewno nic się nie zmieniło od czasu naszej ostatniej bytności 😉
Za chwilę słońce schowa się za górami ...a do parkingu daleko Jesteśmy w miejscu, za czasów PRL niedostępnym dla turystów. Aczkolwiek każdy prawdziwy bieszczadnik stawiał sobie za punkt honoru, aby tutaj być. To mityczne wtedy i owiane romantycznymi legendami miejsce pobudzało wyobraźnię, chyba każdego kto o nim słyszał. Obecnie Grób Hrabiny Klary Stroińskiej i jej męża Franciszka jest odnowiony, tablice czytelne. nie zawsze tak było...
Św. Franciszek i św. Klara
Widok na cerkwisko a w głębi kaplica i płyty nagrobne Klary i Franciszka Stroińskich
Podobno hrabina Klara była wielką miłością Franciszka. Zmarła mając niespełna 40 lat. Franciszek pozostał wierny do końca życia swojej wielkiej miłości. Codziennie do końca swoich dni przychodził na grób Klary a po śmierci kazał się koło niej pochować. Wcześniej na płycie nagrobnej umieścił inskrypcję " Dla tej która, uczyniła mnie najszczęśliwszym z ludzi" Legenda mówi, iż przysięgi złożone przez zakochanych w tym miejscu mają niezwykłą moc 💓
Jeszcze spojrzenie do tyłu ....w ciepłych barwach zachodzącego słońca to miejsce jest niezwykłe... Byłam strasznie zaskoczona gdy na jakimś tam blogu, przeczytałam relację turysty z przejścia tą ścieżką właśnie do Grobu Hrabiny , w której napisał, że trasa jest monotonna, długa i nudna. ??? I to jest powód dla którego nie przepadam za turystami w Bieszczadach, którzy nie mając pojęcia o historii tej ziemi, nie chcą jej poznać, nie czują tych klimatów i nie potrafią poczuć niezwykłości takich miejsc...
Łąki Beniowej w zachodzącym słońcu ...
Tak kończył się dzień w Dolinie Górnego Sanu
Oczywiście zmrok zastał nas jeszcze na szlaku, co skutkowało dodatkowymi atrakcjami, nie koniecznie wizualnymi 😂. Powiem tylko, że rozmowa ze strażą graniczną przy całej reszcie to była prawdziwa przyjemność 😁
Korzystałam z:
Bieszczady Słownik Historyczno-Krajoznawczy
Komentarze
Prześlij komentarz