Granica na pozór dzieli, jednak tylko na pozór, bo to co przy granicy zawsze się miesza, łączy, przenika. Granicą pomiędzy Beskidem Niskim a Bieszczadami są rzeki Osława i Osławica. Tędy również przebiega granica pomiędzy Karpatami Zachodnimi a Wschodnimi. To przenikanie doskonale widać po roślinach. Chodzimy sobie po Beskidzie Niskim a tu nagle pod nogami wyrasta nam jakiś endemit wschodnio- karpacki. Co jest? Przecież jesteśmy w Karpatach Zachodnich...No właśnie, roślinki też lubią wędrować i mają w nosie regionalizację fizycznogeograficzną 😉 ale nie o roślinkach dzisiaj będę pisać, wszak zimę mamy. Będzie o cerkwiach. Tych w dolinie Osławy i Osławicy. Różnią się od budowanych w innych regionach łemkowszczyzny, bo występowanie określonego typu cerkwi też jest objęte granicami. Budownictwo cerkiewne łemkowszczyzny możemy podzielić aż na pięć typów. Dzisiaj o typie północno- wschodnim.
Osława -pomiędzy Bieszczadami a Beskidem Niskim
Cerkiew w Szczawnem
Wjeżdżając do Szczawnego od razu rzuca się w nam w oczy charakterystyczny zielony dach stojącej na wzgórku cerkwi.
To cerkiew wybudowana w latach 1988-89. Pod wezwaniem Zaśnięcia Bogurodzicy.
Zaśnięcie Bogarodzicy to jedno z dwunastu najważniejszych świąt obchodzonych w religii wschodniej. Cerkiew początkowo służyła ludności greckokatolickiej. Po wojnie stała opuszczona, następnie sprzedana w prywatne ręce, celem rozbiórki. Na szczęście do tego nie doszło. 1962 roku powstała tu filia cerkwi prawosławnej z Morochowa. Ciekawostką jest to, że cerkiew do dzisiaj nie posiada oświetlenia elektrycznego. Nadal podczas nabożeństwa wnętrze wypełnia ciepły blask świec ...jak kiedyś
Cerkiew w Szczawnem
Świątynia reprezentuje typ cerkwi łemkowskiej północno-wschodni w wariancie wieżowym. Obok na tej samej osi stoi drewniana dzwonnica o konstrukcji słupowej, wybudowana w tym samym roku co cerkiew.
Dzwonnica przy cerkwi w Szczawnem
Nagrobki ze starego cmentarza przy cerkwi
Cerkiew w Rzepedzi
Następna, prawie po drodze jest cerkiew w Rzepedzi. Świątynia znajduje się w części zwanej Rzepedź Wieś, na jej samym końcu. Droga do cerkwi przypomina nam, że jest zima. Lód i śnieg pod kołami do samego parkingu. Choć parking to w tym wypadku za dużo powiedziane. I mamy towarzystwo 😀 Przybiegło do nas ogromne psisko, na szczęście bardzo pokojowo nastawione. Był taki wylewny i domagał się tak intensywnie głaskania, że nawet nie zdążyłam uwiecznić jego uśmiechniętego pyska. Z dużą niechęcią zrezygnował z naszego towarzystwa po groźnych ponagleniach właścicielki.
Piękna pogoda. Błękit nieba z białymi obłoczkami jako tło dla drewnianej cerkwi to wygląda prawie jak kicz 😉 ale w tym wypadku to natura sama stworzyła taką bajeczną scenerię
Cerkiew w Rzepedzi
Świątynię wybudowano w roku 1824. Jest to cerkiew greckokatolicka pod wezwaniem św. Mikołaja. To jeden z najbardziej ulubionych świętych . To przed ikoną świętego Mikołaja, dziewczęta modliły się o dobrego męża. Oj, nasłuchał się ten dobrotliwy biskup z Miry z długą siwą, brodą próśb, podziękowań a może i żali, bo czasami nawet wstawiennictwo świętego nie pomogło, jak rodzice kazali iść za mąż za innego niż serce podpowiadało. Liczył się rozsądek i ekonomia. A to pola koło siebie leżały i można było przez małżeństwo scalić je w większy kawałek. Albo wdowiec z gromadą drobiazgu szukał kogoś, kto mu się dzieciskami i obejściem zajmie i wtedy można "upchnąć" córkę nawet bez posagu. Kto by sobie głowę miłością zawracał. Do garnka tego nie włożysz...😉
Cerkiew w Rzepedzi
Jest to cerkiew łemkowska w typie pólnocno-wschodnim, wariant bezwieżowy. Charakteryzuje się równą wielkością zrębów wszystkich części świątyni, dachem jednokalenicowym, niekiedy łamanym na trzy odrębne części z baniastymi wieżyczkami.
Dzwonnica przy cerkwi w Rzepedzi
Przy cerkwi cmentarz z kilkunastoma zachowanymi starymi nagrobkami i dzwonnica o takiej samej konstrukcji jak ta w Szczawnem .
Cerkiew w Turzańsku
Parę kilometrów dalej jest kolejna piękna drewniana cerkiew. Również w typie pólnocno- wschodnim. Jedziemy do Turzańska. Wyjątkowość i urodę tej cerkwi doceniono i w roku 2013 trafiła na listę zabytków UNESCO.
Cerkiew w Turzańsku- obiekt na światowej liście UNESCO
Cerkiew od dłuższego czasu jest w remoncie, stąd widoczne rusztowania i błysk na odnowionych kopułkach 😉
Cerkiew została wzniesiona w latach 1801-03. Początkowo służyła grekokatolikom, po 1947 rok przez jakiś czas użytkowana była przez parafię rzymskokatolicką z Komańczy, następnie zamknięta i w roku 1963 oddana jako filia cerkwi prawosławnej z Komańczy i taką funkcję pełni obecnie.
Cerkiew w Turzańsku
Cerkiew pod wezwaniem ś.w. Michała Archanioła. Bardzo dużo cerkwi jako swojego patrona wybierało właśnie tego archanioła. Bo to przecież obrońca ludzi przed złem , przed szatanem. A zło czaiło się niedaleko w postaci hord tatarskich, które co rusz, od kilku wieków najeżdżały na te ziemie. Niewierni ludzi w jasyr zabierali, dobytek rabowali a resztę z dymem puszczali, więc Michał Archanioł ze swym ognistym mieczem miał za zadanie bronić powierzonych mu wiosek. Z czego zresztą się sumiennie wywiązywał, bo niejedna powieść wśród lud krążyła o cudownie ocalonych ....
Dzwonnica przy cerkwi w Turzańsku
Nad Osławą
Tak naprawdę cerkwie to tylko miały być tak po drodze, głównym naszym celem były przełom Osławy pod Duszatynem. Niestety, plany pokrzyżowała nam właśnie Osława, która po paru ostatnich ciepłych dniach trochę przybrała na objętości. Brody a właściwie już pierwszy okazał się przeszkodą nie do przebycia. Niemniej spacer doliną Osławy był bardzo przyjemny, słońce grzało wiosennie, leśna stokówka prawie jak chodnik, ubita kołami terenowych samochodów, które w dużej ilości mimo wyraźnego zakazu ruchu przed momentem przejechały nią, płosząc wszystko w okolicy kilku kilometrów ...
Tylko świeże ślady wskazują na obecność mieszkańców tych lasów
My jesteśmy tu tylko gośćmi, żeby nie powiedzieć intruzami...
Zimą niebo przy słonecznej pogodzie ma bardzo wyjątkową barwę, o żadnej innej porze roku nie jest tak intensywnie zimno błękitne 😍
Ani w bród, ani po kamieniach, ani po lodzie bo już zdążył stopnieć przejść się nie da suchą nogą, a na mokrą trochę za zimno😉 Trzeba się wrócić. Ale jeszcze nie do domu ...
Cerkiew w Radoszycach
W niedalekich Radoszycach znajduje się kolejna perełka architektury drewnianej.
Cerkiew w Radoszycach
Cerkiew w Radoszycach pod wezwaniem św. Dymitra została wybudowana w 1868 roku. Jest to kolejna cerkiew w typie północno -wschodnim.
Cerkiew w Radoszycach od strony południowo-wschodniej
Baniaste hełmy zwieńczają dach cerkwi, a każdy zakończony jest żelaznym, ręcznie kutym krzyżem.
Parawanowa dzwonnica w Radoszycach
Przed świątynią parawanowa, murowana dzwonnica również zakończona hełmami z krzyżami. Dwa hełmy są z blachy, jeden drewniany.
Cmentarz przy cerkwi. Miejsce wiecznego spoczynku z takim widokiem, pewnie cieszy duszę gdzieś w zaświatach 😉
Mam dużą słabość do wszystkiego, co ma cztery nogi i jest pokryte sierścią 😍
Stary wiadukt kolejki wąskotorowej
Andrzej za to woli architekturę 😉
Żeby zrobić zdjęcie tego starego wiaduktu kolejki wąskotorowej, przedarł się przez krzaczory, śnieg powyżej kolan i jeszcze jak widać stoi na cienkim lodzie ryzykując kąpiel w Osławie 😉 Oczywiście dotrzymałam mu towarzystwa😄
Wracaliśmy do domu, trochę okrężną drogą licząc, na to że jeszcze po drodze coś nam w kadr wpadnie.
Kapliczka w Maniowie
W Maniowie, trochę oddalona od drogi, otoczona drzewami stoi kapliczka. Nigdy jakoś nie było okazji podejść bliżej. A warto...
Kapliczka w Maniowie
Kapliczka stoi tyłem do obecnej drogi. Stara droga przebiegała poniżej, wzdłuż rzeki i to właśnie w jej stronę jest zwrócona . Po podejściu bliżej okazało się, że jest to również miejsce spoczynku dwóch węgierskich oficerów, którzy tutaj zginęli 1915 roku
Historia kapliczki
Wypał w Bieszczadach
To jeszcze nie był koniec niespodzianek. Po przejechaniu paru kilometrów poczuliśmy intensywny zapach dymu. Taki przyjemny, drzewny. Za zakrętem ukazał nam się taki widok..
Dymiące retorty. Obrazek kiedyś w Bieszczadach bardzo popularny. Obecnie pewnie na palcach jednej ręki można policzyć miejsca gdzie taki wypał zobaczymy. A tu nie dość, że retorty pięknie dymiły, to jeszcze pan pilnujący wypału pozwolił nam wszystko dotknąć, zobaczyć i obfotografować 😍
Walce zrobione z blachy o grubości 1 centymetra, o średnicy i wysokości około 3 metrów a w środku wsad 12 metrów sześciennych drewnianych szczap z których w temperaturze około 800 stopni C, powstaje węgiel drzewny.
Korzystając z uprzejmości pracującego tu węglarza, zaglądnęliśmy w każdy kąt.
Dym unoszący się do góry, na tle lasów oświetlonych późno popołudniowym słońcem wyglądał niesamowicie
Bardzo żałuję, że nie porozmawialiśmy z panem, który na tym wypale jest gospodarzem, ale jego pies za żadne skarby nie chciał wejść z nami w przyjacielskie relacje, głośnym szczekaniem dając nam do zrozumienia iż jesteśmy tu persona non grata 😉
Komentarze
Prześlij komentarz