Pomiędzy Matragoną a Hyrlatą


 "Jeśli chce się zobaczyć coś więcej, trzeba zejść z utartych szlaków i pójść nieprzetartym torem..." Dosłownie, tak właśnie zrobiliśmy.

 Jedną z atrakcji w Bieszczadach jest kolej wąskotorowa. Ciuchcia wozi turystów ze stacji w Majdanie w dwie strony. Jedna krótsza trasa prowadzi do Przysłupia, druga dłuższa,. malowniczą dolinką Solinki do Balnicy. W sezonie turystycznym kolejka kursuje dwa razy dziennie, natomiast teraz zimą, tory leżą odłogiem 😉pokryte nietkniętym białym śniegiem i wręcz zapraszają aby nimi podążyć...tak przed siebie. Oczywiście nie oparliśmy się pokusie 😃


Tym razem na torach zamiast śladów kół pociągu, ślady naszych rakiet. 

I jestem pewna, że rakiety wymyślili mężczyźni. Żadna kobieta, która od momentu stawiania pierwszych kroków słyszy, że ma chodzić ładnie czyli nóżka za nóżką i wyprostowane kolana, po założeniu rakiet nie potrafi w tym się poruszać. Trzeba dłuższej chwili treningu, żeby wypracować sobie chód chłopa wracającego po ciężkiej orce z pola 😉

Jak widać Andrzej z takim sprzętem czuje się jak ryba w wodzie 😉

Poranne chmury, powoli rozsuwały się na boki, robiąc miejsce dla mocnego zimowego słońca. Tory kolejki biegną wzdłuż Solinki, u podnóża Matrgony i Pasma Hyrlatej. Przez całą wędrówkę, towarzyszył nam widok szczytów tych gór, oblanych złocistymi promieniami. 


Matragona 990 m.n.p.m. Intrygująca nazwa góry wywodzi się z czasów wędrówek wołoskich pasterzy i oznacza wilczą jagodę. Nie prowadzi przez nią żaden szlak turystyczny. 

Z drugiej strony otwierały się nam widoki na Hyrlatą, Rosochę i Berdo , widokowe szczyty przez które przechodzi zielony szlak turystyczny.

 Najwyższy szczyt tego pasma czyli Hyrlata ma 1103 m.n.p.m.

O tym, że idziemy torami kolejki przypominały stojące gdzie, nie gdzie zwrotnice, znaki czy szyny znienacka pojawiające się pod rakietą i grożące może nie katastrofą w ruchu lądowym ale wykolejeniem na pewno 😉


Jest coś magicznego w stawianiu kroków po nieskazitelnej bieli śniegu ...

W dole, wcale nie cicho szumiała Solinka. Ta górska rzeczka swoje źródła ma na południowych zboczach Hyrlatej i północnych granicznego Strybu.

Bieszczady zamieszkuje cała plejada różnych istot i stworów. Niektóre dobre, pomocne ludziom, inne kapryśne, żądające różnej zapłaty za pomoc, a niektóre wręcz czyhają na zgubę ludzkiej duszy. 😱 Najczęściej chowają się przed ludzkim wzrokiem, ale warto dobrze rozglądać się wokół, bo można się na jakiegoś natknąć.
 

Tu nad brzegiem rzeki, wypatrując czegoś w nurcie, cichutko przysiadł Borowiec.

 Zwany inaczej Leśnym Dziadkiem.  Postrach  wszystkich, którzy zakłócają życie lasu. Myśliwym rozprasza nagonkę, myli ogary i ostrzega zwierzęta. Grzybiarzom jakiegoś trującego grzybka do koszyka podrzuci a dziewczęta zbierające jagody porywał i do swojego legowiska zanosił ..Jedynie dla dzieci bywa miły i nawet zagubionym właściwą drogę wskaże .

Dla nas też był przyjazny, dobrotliwie uśmiechał się spod nieco przymrożonego nosa i zmrużonych  powiek. 

 Spotkanie z istotą żywcem wyjętą z bestiariusza, było również sympatyczne. Nie protestowała, kiedy poprosiliśmy ją o wspólne zdjęcia 😉 ale, póki co wolę żeby nasza znajomość zakończyła się na tym etapie .

Podczas naszej wędrówki po torach, udało się nam zobaczyć dawne przyczółki mostowe z kamienia. Z czasów kiedy na potęgę eksploatowano bieszczadzki las a drewno wywożono wąskotorówką.  


Każda pora roku w górach ma swoje zalety. Zimą i wczesną wiosną najlepiej wybierać się na różnego rodzaju eksploracje, ponieważ bezlistne drzewa i krzaki, brak trawy umożliwia zobaczenie tego co w sezonie wegetacyjnym jest zakryte zielenią .


Idziemy przez tereny dawnej miejscowości Solinka. I nawet jest dworzec kolejowy😉

Nic tak dobrze nie robi na apetyt, jak wysiłek na świeżym powietrzu. Trochę trzeba było się naszukać suchych gałęzi, nadmuchać przy rozpalaniu ognia ale, za to jak smakuje taka gorąca kiełbasa z ogniska w zimowy dzień 😋



Do samej Balnicy, gdzie dojeżdża bieszczadzka wąskotorówka, dzisiaj nie dojdziemy. Jest już późno. Rakiety na nogach, to nie jest mój naturalny sposób przemieszczania się, więc tempo jak na krótki zimowy dzień jest zbyt wolne. Powyżej torów, biegnie leśna droga. Postanawiamy właśnie nią wracać do Żubraczego, gdzie stoi samochód i skąd dzisiaj rozpoczynaliśmy marsz. 

Widoki po drodze są niesamowite. Góry, chmury, słońce i obok ktoś, kto tak samo potrafi się tym cieszyć ...Naprawdę, nic więcej do szczęścia nie potrzeba💗

Matragona oblana słonecznym złotem ...

W dole widać tory i nasze ślady sprzed paru godzin ..

Po wyjściu zza zakrętu, przed naszymi oczami pojawiło się pasmo Wysokiego Działu, cudnie podświetlone zachodzącym słońcem. Wysoki Dział to umowna granica pomiędzy Łemkowszczyzną a Bojkowszczyzną. 

Wysoki Dział 

 Chwile pomiędzy dniem a nocą ...pomiędzy blaskiem a cieniem 


Jeszcze raz oglądamy się do tyłu na Matragonę, przykrytą pióropuszem z różowych chmur , powoli zapadającą się w wieczorną ciemność...




Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Siwy Wierch - wędrówka wśród skał i kwiatów

Zamek Jasenov -warownia na krańcach Wyhorlatu

Rohacz Ostry i Rohacz Płaczliwy - "Orla Perć" Tatr Zachodnich część I